Nie, nie... Boże co tu się dzieje? Chciałbym zniknąć, zapaść się pod ziemię. Jeżeli wadera coś do mnie czuła, zraniłbym ją - ja czuję jedynie przyjaźń. Lubię ją, ale nie w taki sposób. Wystraszyłem się. Zacząłem krążyć, podobnie jak ptaki, ale ja byłem na ziemi i wcale nie byłem szczęśliwy. Spojrzałem w niebo, które było moją ostatnią nadzieją i deską ratunku.
- Tear... - Szepnąłem. - Co robić?
Jeden z sokołów zapikował i wylądował spokojnie na moim ramieniu. Miał oczy Tear, bił od niego spokój. Czułem, że go... znam. Na zawsze będę już znany jako ten, co widzi miłość innych, ale własnej nie posiada, bez względu na wszystko. Taki kierunek w swoim życiu wybrałem. Miłość jest najpiękniejszym uczuciem świata, ale nie każdy na nią zasługuje. Nie każdy do tego dojrzał... Patrząc w oczy ptaka, zastygłem w bezruchu. Trwałem tak jakieś trzy i pół godziny. Nagle sokół nerwowo poruszył głową i wydał z siebie charakterystyczny odgłos. Ujrzałem Lessę.
- Witaj. - Powiedziała. - Co zdecydowałeś?
- Idziemy, ale jako przyjaciele. - Podkreśliłem mocno moje ostatnie słowo. Nie chciałem niczego więcej, jedynie przyjaźń mogła złagodzić mój ból, natomiast miłość jeszcze by go pogłębiła.
< Lessa? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!