Dzisiejszego ranka jak zawsze wstałem około godziny drugiej z rana i jeszcze po ciemku, wyruszyłem do Lasu Czarnego Rumaka, aby upolować coś na śniadanie. Wszędzie dookoła mnie było bardzo cicho i samotnie, czyli właśnie tak jak lubię. Po około godzinie powolnego lotu, dotarłem do celu, gdzie prawie odrazu zauważyłem dość dużego, młodego oraz dorodnego łosia. Natychmiast wzbiłem się wyżej w górę i zapikowałem w jego stronę. Po paru chwilach leżał już martwy, a ja zacząłem go ciągnąć w drogę powrotną. W ciągu dwóch godzin byłem już na miejscu, gdzie szybko zjadłem upolowane zwierzę i zacząłem się przygotowywać do imprezy, na którą szczerze powiedziawszy nie za bardzo chciało mi się iść, ale cóż...piastuję stanowisko obrońcy delt, więc nie miałem wyjścia. Mogłem okazać się im potrzebny. Podszedłem szybkim krokiem do .stojącej po jedną ze ścian, mahoniowej szafy i wyjąłem z niej mój kostium mrocznego elfa, składający się z czarnej zbroi, a także takiej samej peleryny i rękawic. Kiedy narzuciłem to wszystko na siebie, byłem już prawie gotowy, wystarczyło tylko ściągnąć ze ściany miecz i mogłem iść.
Po piętnastu minutach dotarłem na Plażę Dnia i Nocy, gdzie impreza już się zaczęła.Po dwóch godzinach, zobaczyłem Angeal'a oraz Alestrię, którzy jakoś dziwnie się zachowywali. Podszedłem do nich i zwróciłem im na to uwagę, po czym odszedłem na około dwadzieścia minut. Po tym czasie, znów zdarzyło się coś dziwnego - tym razem całowali się. Zawrzało we mnie i znów chciałem do nich podejść, ale zatrzymał mnie głos mego ojca, który postanowił mnie upokorzyć, robiąc mi przy wszystkich wyrzuty. Po tym wypadłem z jaskini i stałem przed nią aż do końca imprezy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!