Zawsze o tym marzyłam. Zmiana na lepsze, wygląd, który zaakceptuję, nowe możliwości, umiejętności, moce, perspektywa... To było nie do pomyślenia!
Walczyłam z szamanem Watahy Apokalipsy. Jego imię brzmiało Thabvu. Pochodził o ile się nie mylę, z Afryki, ale jego matka była wilkiem z Yellowstone, czyli z Ameryki Północnej.
Ciężko mi było zabijać tego wilka, widać było, że wcale nie chce brać udziału w tej wojnie. W końcu upadł na ziemię z wyczerpania, a ja stanęłam nad nim.
- Zbliż się. - Powiedział. Przysunęłam ucho do jego pyska, gdyż mówił bardzo cicho. - Zabiłaś wielkiego szamana Watahy Apokalipsy. Ale on nie ma ci tego za złe. Uwolniłaś go od cierpień. W zamian spełni twoje największe pragnienie.
Zamknął oczy i spokojnie odszedł. Zwiesiłam głowę i zamknęłam oczy. Pomodliłam się krótko nad ciałem zmarłego i wtedy na 3 setne sekundy, rozbłysło światło. Moje największe pragnienie zostało spełnione...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!