Zmieniła temat. Może z powodu bólu, zawstydzenia, albo żeby uświadomić mi, że nic z tego. Postanowiłem jednak nie tracić nadziei. Chciałem być z nią jak najdłużej, zatem wybrałem opcję 1.
- Idziemy. - Odpowiedziałem. Szliśmy dość szybko, bo po kilku minutach ciszy doszliśmy na pole walki. Carla rzuciła się na pomarańczowego basiora z fioletowymi oczami i niebieską grzywką. Ja miałem za przeciwnika rudego, mocno zbudowanego i szybkiego samca. Przeciwnik robił dobre uniki i był świetny w ataku. Ja jednak miałem wciąż piękną czerwoną katanę, ale nawet miecz nie mógł się równać z urodą Carli. Szybkim ruchem pozbawiłem wroga oczu, potem złamałem łapę, wreszcie zagryzłem. Wilk wyrwał się - ale i tak po kilku sekundach upadł martwy - i popchnął mnie na Carlę, która zakończyła życie swojego wroga. Nasze nosy dziwnym trafem się zetknęły, a ja popatrzyłem jej prosto w oczy.
< Carla? Dokończ. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!