- A tam zaraz spostrzegawcza. - Zarumieniłam się, nie lubiąc komplementów kierowanych bezpośrednio do mojej osoby. Kazan chyba to wyczuł.
- Zatem gdzie udamy się teraz? - Zapytał, zmieniając temat.
- Może... moment! - Zakrzyknęłam nagle. - A Słoneczna Polana?!
- Tam chyba... O nie! Tam nikt nie walczy, bo Mike został zabity!
- I pomyślałam o tym dopiero teraz... Kazan, biegniemy! - Krzyknęłam i rzuciłam się w stronę polany. Kazan, jako że nie szarżował na lądzie, wzbił się w powietrze.
- Nie jest dobrze... - Powiedział. - Wszędzie pełno dymu.
Faktycznie, kiedy byliśmy bliżej łąki, zaczęłam się krztusić gęstym dymem, podobnie jak mój partner, który wciąż szybował. Zniżył lot, aby nie wpaść w drzewo.
- Już blisko! - Krzyknęłam. Bardzo się martwiłam o naszą polanę.
Dotarliśmy w końcu na miejsce. Wyhamowałam, robiąc tym samym małą wyrwę w ziemi. Polana była podpalona przez wrogie wilki.
- Jenn! - Zawołał Kazan. - Przynieś wodę!
- Racja! - Krzyknęłam i pobiegłam do rzeki.
- *Ale jak nabrać wodę z rzeki?* - Pomyślałam, nie mając przy sobie naczynia, a przecież nie miałam mocy panowania nad wodą. Wysłałam telepatyczną wiadomość do Kazan'a, by mi w jakiś sposób pomógł.
< Kazan, dokończ w wolnej chwili. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!