środa, 2 kwietnia 2014

Od Verdany - Chłodny powiew...

   Dziś było bardzo ciekawie. Poznałam nową waderę, która jest spoza watahy i bardzo mnie przypomina. Mówiła, że prowadzi nocne obserwacje nieba z rozmaitych górskich szczytów. Powiedziałam, że też spróbuję, ta natomiast zleciła mi założyć jakiś szal, bo na szczytach często wieje zimy wiatr. A ponieważ najpiękniejsze niebo jest na terenie Greyback'a, musiałam uzyskać zgodę na wejście.
   Poszłam tam i delikatnie zapukałam w otaczające Dymiące Góry, pole siłowe, dawno temu stworzone przez ojca Gustawa. Po kilku minutach zza drzew wyłonił się wilk. Wyglądał na dość starego. Tak, był to Greyback, wilk, który odciął się od świata i nie miał zamiaru do niego wracać.
 - Verdano. Witaj. Co cię tu sprowadza? - Spytał przez pole, a w moich uszach dudniło takie zabawne, przyjemne dla ucha, echo.
 - Ja? Chciałabym dziś poobserwować nocne niebo. Pozwolisz?
 - Z którego szczytu?
 - Najwyższego. Pozwolisz?
 - Naturalnie. - Odparł wilk i otworzył mi pole. 
   Po przygotowaniu sprzętu, przycupnęłam na szczycie góry, by obserwować zachód słońca. Po upływie pół godziny, panował już całkowity mrok. Światło w szałasie Greyback'a [które brało się ze świetlików, złapanych do lodowego słoika wykonanego przez Arię] już zgasło, a świerszcze wesoło rozpoczęły koncert, ja natomiast wzniosłam głowę ku górze i podziwiałam piękne gwiazdy, układające się w gwiazdozbiory.
   Pewnie, miałam również żółty szal, który dostałam kiedyś od mamy. To było jeszcze za czasów, kiedy żyłam sobie beztrosko, jako szczeniak. I właśnie wtedy poczułam chłodny powiew, który czesał moją sierść. Po chwili ktoś się do mnie przysiadł...

< Tajemniczy ktosiu, dokończysz? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!