Chodziłam już parę miesięcy po tej planecie, a wciąż nie znałam żadnych szczeniaków oprócz mojego rodzeństwa. Postanowiłam w końcu to zmienić, więc zaraz po lekcjach podeszłam do pierwszego młodziaka, który wpadł mi w oko.
- Na imię mi Ty. - przedstawiłam się na początek.
Ten spojrzał na mnie ciekawie i odparł:
- Miło mi poznać, ja jestem Thunder.
- Czy to czasami nie znaczy po angielsku grzmot? - zapytałam.
- Owszem.
- Czy to imię ma coś wspólnego z którąś z twoich mocy? - dociekałam.
- Nie, z moim charakterem.
- Aha.
- A twoje od czego pochodzi?
Zastanowiłam się chwilę, po czym odrzekłam:
- Z tego, co mi się przypomina nosiła je któraś z zasłużonych wader z mojej rodziny. - wyjaśniłam.
Basior kiwnął lekko głową i zaproponował:
- Może przeszlibyśmy się gdzieś wspólnie i lepiej poznali?
- Chętnie, ale dokąd?
- Może na Beztroską Górę?
- Jasne. - powiedziałam ochoczo.
< Thunder, kontynuuj, proszę.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!