Wstaliśmy z samego rana ponieważ Kaira zaplanowała piknik rodzinny . Wziąłem koszyk z jedzeniem , koc a Kaira miała pilnować szczeniaków podczas drogi na miejsce . Dotarliśmy na piękną polanę ale nie miałem z tym miejscem miłych wspomnień . To tutaj posprzeczałem się z Arią i od tamtego dnia nie chce mnie znać . Może to i lepiej .
-Tato ... pobawisz się z nami ? - Zapytały mnie dzieci zaraz po tym jak skończyliśmy jeść .
-Jasne a w co chcecie się bawić ?
-W berka ! - Krzyknęły i wybiegły na środek polany . W tej samej chwili usłyszałem bardzo charakterystyczny odgłos ... szczęk ładowania karabinu snajperskiego . Taki sam odgłos usłyszałem w dniu sprzeczki z Arią . Kontem oka zauważyłem myśliwego stojącego na wzgórzu . Skoczyłem osłaniając moje dzieci własnym ciałem i to właśnie ja przyjąłem kulę która miała dosięgnąć moją córkę .
Ostatnia rzecz którą pamiętałem to widok przerażonych szczeniaków .
-Chyba nic mu nie będzie ...
-Na pewno ?
-Tak kula nie uszkodziła żadnych organów . Po prostu przeszła na wylot . -Słyszałem tę rozmowę jak był bym ogłuszony . Rozpoznałem jednak głos Kairy i Ginewry ...
-Do 3 razy sztuka . - Powiedziałem podnosząc łeb .
-Co ? - Zapytały obydwie
-Już drugi raz myśliwy mnie nie zabił ... 3 razu mogę nie przeżyć .
-Nawet tak nie mów Luxio - Podsumowała Ginewra - Masz dzieci i partnerkę . Trudno było by pogodzić im się ze stratą ojca .
Jeszcze tego samego dnia wróciłem do domu . Rana szybko się zagoiła a na boku powstała kolejna blizna . Mało wilków może pochwalić się takim śladem bo mało przeżyło strzał w bok .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!