środa, 30 kwietnia 2014

Od Darknees'a - Obrońca terenów (Quest #7)

Postanowiłem wybrać się na trening . Wziąłem ze sobą łuk , strzały i sztylety . Mój standardowy ekwipunek . Idąc na polanę na której zwykle trenuję zobaczyłem kogoś . Był to wilk którego nigdy dotąd nie widziałem .Napiąłem cięciwę i wymierzyłem w nieznajomego 
-Ej ty ! - Krzyknąłem a wilk spojrzał się w moją stronę . -Kim jesteś ? 
-Tym kogo powinieneś się obawiać . - Usłyszałem stary głos 
-Należysz do tej watahy ? -Zapytałem nie przestając mierzyć w nieznajomego który nagle zniknął . I pojawił się za moimi plecami . Machnął wielkim mieczem i drasnął mnie w ucho . Chyba nawet kawałem mi odciął . 
-Nie należę do żadnej ! I nie mam zamiaru należeć !- Warknął i znowu machnął mieczem . Tym razem zdążyłem odskoczyć . Wyjąłem swoje dwa sztylety i ustawiłem się w pozycji jakiej nauczyła mnie Mond .
-Myślisz że dasz mi radę ? -Zapytał i znowu przeniósł mi się za plecy ale teraz spodziewałem się tego i udało mi się zablokować atak . 
Wymieniliśmy kilka ciosów . Wiedziałem że napastnik jest o wiele silniejszy ale na jego nieszczęście zapadła noc . 
-Teraz się zabawimy ... - Powiedziałem i stałem się niewidzialny . 
Wilk miał jednak szczęście ale nie trwało one długo . Zranił mnie w łapę a ja odpłaciłem mu się wbiciem sztyletu w grzbiet i brzuch . Wpadłem w furię . Wyrwałem broń z ciała napastnika i wbiłem mu ją ponownie w zupełnie inne miejsce . Ominąłem serce i łeb . Chciałem żeby umierał w męczarniach . Patrzyłem jak pada na pysk , słuchałem jego skowytu ... napawałem się tym wszystkim . 
-Skróć ... moje cierpienie . - Usłyszałem od nieznajomego wilka . 
Jednak ja udawałem głuchego . Obszedłem konającego dookoła , pozbierałem moje strzały i podniosłe łuk . Miecz starego wilka wbiłem w ziemię . Dokładniej w miejscu gdzie zadał mi pierwszy cios . 
-Proszę ... - Wykrztusił z siebie wojownik . 
-Wiesz że to nie musiało się tak skończyć ?
-Wiem ... ale czasu już nie cofnę . Proszę spełnij moją ostatnią prośbę 
Po tych słowach wykonałem życzenie walecznego wilka . Wbiłem mu jedną z moich strzał prosto w serce . Po tym wszystkim odszedłem ale nie zostawiłem ciała na pastwę losu . Wykopałem dół i pochowałem je . Wróciłem do jaskini i postanowiłem nie trenować już więcej przez kilka następnych dni .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!