Zastanowiłam się chwilę.
-Ok. Ale to pierwszy raz, jak strzelam z łuku, także nie licz na wysokie szczeble.- powiedziałam z uśmiechem.
-Jasne.- odpowiedział i podał mi łuk i kołczan. Potem pokazał mi, jak najwygodniej nosić te dwie rzeczy podczas wojny, jak odpowiednio napinać cięciwę i wypuszczać strzały, co robić przy dużym wietrze, jak szybko wyjąc strzałę z kołczanu i założyć ją na cięciwę. Po chwili przeszliśmy do praktycznych działań. Ustawiliśmy dwie prowizoryczne tarcze: jedną dla mnie, drogą dla niego. Najpierw on wystrzelił kilka strzał- wszystkie celne! Potem wręczył mi resztę. Strasznie powoli wykonywałam wszystkie czynności przed strzałem i było mi trochę głupio, ale, jak to mówią: pierwsze koty za płoty. Napięłam cięciwę i wystrzeliłam. Szkoda tylko, że nie trafiłam w tarczę. Następnie trzy poszły trochę lepiej, ale niestety- nie perfekcyjnie.
<Darknees? Co ty na to?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!