Jak na strażnika przystało, uważnie pilnowałem granic. Zauważyłem jakąś rudą kitę, zbliżającą się w moją stronę.
- Lis... - szepnąłem i pobiegłem do najbliższego wilka. Po chwili wpadłem na Pattona.
- Hola, hola. - Roześmiał się. - Gdzie to tak biegniemy?
- Do ciebie. Mam tu niezidentyfikowany obiekt z rudą kitą.
- Czyżby lis? - Patt uśmiechnął się i ruszył w krzaki, ja za nim. - Rzeczywiście.
- Co z nim zrobimy? - Pytałem.
- No, strażniku. Chyba czas się wykazać, nie?
Wskoczyłem więc w inne krzewy i po kilku minutach, wyskoczyłem z nich. Przede mną stał lis, dość duży, rudy, samiec.
- Zostaw mnie. - Powiedział. - Nie jestem wrogiem.
- W takim razie kim? - Zapytał Patton, stojący za lisem, który go nie zauważył i podskoczył, nie spodziewając się, że nagle zostanie otoczony. Spojrzał na wysokiego, smukłego, dobrze umięśnionego basiora, którym był Patton, no a potem na mnie - pilnego strażnika, dobrze walczącego i pilnującego swojego terenu wilka.
- Nie jestem wrogiem. Jestem lisem. Mam na imię Noe. - Rzekł krótko ów Noe.
- Może coś więcej? - Dociekałem.
- Nie mam rodziny, ani przyjaciół. Włóczę się w poszukiwaniu czegoś do jedzenia.
Patton natychmiast popędził w las i po kilku chwilach wrócił z drobnym zajączkiem w pysku. Położył go przed zgłodniałym lisem, ten ładnie podziękował i zabrał się za jedzenie. Kiedy z zająca zostały tylko kości, kontynuowaliśmy rozmowę.
- Smakowało? - Spytał Patton.
- Mmm... To lepsze niż myszy. - Lis oblizał się.
- Mam dla ciebie propozycję. - Zaczął beta.
- Mianowicie? - Spytał Noe, a towarzyszący mi basior skinął na mnie głową.
- Może dołączysz do naszej watahy? Tutaj cię zaakceptują! - Powiedziałem.
< Noe? Zgadzasz się? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!