Kiedy otworzyłam oczy, zauważyłam, że nigdzie nie ma Macklemore'a. Pomyślałam, że może znów ogląda wschód słońca, bo ostatnio robił to bardzo często. Ach, ten mój szalony Macklemore! Już się stęskniłam, za jego przepięknymi, głębokimi oczami. Wyszłam więc z naszej jaskini i wzrokiem poszukałam mojego partnera. Dosiadłam się do niego, a on zaproponował wspólne polowanie.
- Pewnie. - Odparłam, zamykając lekko oczy.
- A na co zapolujemy? - Spytał, spoglądając przed siebie.
- Hmm... na... coś dla dwojga? - Uśmiechnęłam się.
- Czyli? - Zapytał, wpatrując się w leniwie wychodzące słońce.
- No nie wiem. Na jakiegoś jelenia może? Albo daniela?
- No to na jelenia. Daniela trudno złapać, bo nie dość, że jest szybki, to jeszcze bardzo mocno kopie. Pamiętasz, sam się o tym przekonałem.
- Tak. - Roześmiałam się.
- Poza tym daniele żyją w Lesie Czarnego Rumaka, a to jest daleko.
- No, racja. - Przyznałam. - Czyli idziemy na jelenia?
- Lub sarnę.
- Musimy kiedyś skosztować dzika.
- A co nam szkodzi? Tylko już zapomniałem, jak się je podchodzi. - Westchnął.
- Ja też już nie pamiętam. - Przyznałam.
- Może pójdziemy do nauczycieli polowań? - Zażartował.
- Nie no. Idziemy na sarnę. - Zarządziłam i w końcu zakończyliśmy dyskusję i poszliśmy na północ.
< Macklemore? Sorki, że musiałeś czekać... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!