Westchnałem cieżko. Już niedługo wojna a my tu siedzimy. Po chwili podszedłem niepewnie do Immortal i powiedziałem:
-Wskocz mi na grzbiet.
-Co? Na ten miecz, przecież nie masz skrzydeł.
-Eh...-chwyciłem miecz w pysk-Wskakuj.-Wilczyca niepewnie usiadła na moim grzbiecie.-Trzymaj sie mocno, mała. Wbiłem miecz w ziemie, podskoczyłem, odbilem sie od niego i trzymajac miecz w pysku wylecialem na pare metrow w gore. Z pod moich łap wypływał jakby czarny dym, dzieki temu mogłem unosił się w powietrzu
I wtedy pojawily sie moje skrzydla, maski nie mialem
polecielismy do watahy
<Immortal?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!