Węzły, którymi zostałam związana, okazały się magiczne. Z każdą minutą wysysały ze mnie energię, aż po godzinie byłam kompletnie wyczerpana. Sznury pozwalały mi jedynie na kładzenie się i siadanie, także było to jedyne, co możnabyło uznać za wygodne w tym więzieniu. Położyłąm się i nagle jedna nieproszona łza spłynęła mi po policzku. Akurat w tedy weszła do jaskini moja macocha. Natychmist poderwałam się z miejsca i spojrzałąm na nią wrogo.
-I co? Będziesz sie traz nademną znęcać, bo nikt nie przyjął stanowiska podnóżna królowej?- mój głos ociekał sarkazmem.
-Może później. - powiedziała i spojrzała na mnie z wyższością- Twoja wataha jest zbyt słaba, zeby pokonać moją, więc zachowam trochę energi na nich.- warknęłam.
-A właściwie, po co ci to? Kompleksy się leczy.- powiedziałam ironicznie. Macocha popatrzyła na mnie poniżająco.
-Kiedy podbiję tą watahę, będę mogła się swobodnie przemieszczać na inne kontynenty i wkońcu podbiję świat. A w tedy...
-Zbudujesz sobie królestwo na Mount Evereście i stamtąd będziesz obserwowała swoich poddanych.- uśmiechnęłam się sarkastycznie.
-Raczej nie. Mam lepszy pomysł. Ale to niespodzianka.- uśmiechnęła się złośliwie.
-A jak chcesz pokonać naszą watahę? Jesteście żałośni, jeśli chodzi o walkę.- powiedziałam.
-Być może, ale na azie mamy wszystko, co trzeba, żeby wygrać. Kiedy pojawią się komplikacje, wystawimy ciebie, jako kartę przetargową.
-Prędzej zginę, niż zostanę twoją kartą. Pamiętaj, że jak na razie chyba nic wam się nie udało. Przegrywacie. Pogódź się z tym.- nie zauwazyłam, jak nagle dała mi w twarz.
-Jesteś żałosna, tak samo, jak ten wasz alfa.- próbowałam dosięgnąć jej szyki zębami, ale nic to nie pomogło. Byłam wściekła. Jeśli tylko ktoś mnie rozwiąże zabiję ją!
-Mów sobie, co chcesz i tak ci się nie uda. Zaraz mnie znajdą i stracisz gwarancję na wygraną.- wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. Macocha zaśmiałą się.
-Zauważ, że jesteś tu od kilku godzin i nikt jeszcze nie przyszedł ci na ratunek. Minie jeszcze sporo czasu zanim zorientują się, że zaginęłaś. Świat będzie mój!- spojrzała na mnie z rozbawieniem. Mimo, iż wściekłam się do furii udało mi się zachować nonszlancki ton.
-A jak zostaniesz któlową, jak będziesz się nazywać? Królowa Kompleks pierwsza?- znów dostałamw twarz.
-Ty ******. Jeszcze zoabczysz. Nigdy nie wygracie.- ostatni raz uderzyła mnie w polik i wyszła. Zaczęłam kląć.
-Stara jędza chce podbić świat. Nie ma na co liczyć.- położyłam się, ale wciąż uważnie nasłuchiwałam. Mam nadzieję, że Valixy niedługo tu przybiegnie, pomyślałam.
<C.D.N (Ale Valixy najpierw dokończy)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!