To było jakieś dwa miesiące temu. Zabiwszy swoich rodziców uciekłam i bez wyrzutów sumienia wspominałam ich martwe ciała leżące w kałuży krwi. Nigdy nie myślałam, że do tego dojdzie, ale cóż, tak musiało być. Idąc przez Syberię napotkałam wiele trudności z przedostaniem się do cieplejszych krajów Europy. Ale i tak, kiedy mi się już to udało, moja sierść nadal pozostała zimna, podobnie jak serce. Po pewnym czasie zastanawiałam się, czy dołączyć do jakiejś watahy. Odepchnęłam od siebie jednak tę myśl. Ale, jak miało się wkrótce okazać, nie zawsze da się od wszystkiego odciąć... Pewnego dnia zajęta swoimi myślami, nie zauwżyłam, jak weszłam na terytorium naprawdę ogromnej watahy. W momencie, kiedy się zorientowałam dzie jestem było za późno. Jakaś wilczyca właśnie mnie zobaczyła.
-Ej, stój!- krzyknęła i podbiegła. Nie wyglądała wrogo, ale postanowiłam zachować czujność. Najeżyłam sierść.
-Czego?- warknęłam.
-A, może grzeczniej co? Jesteś na terenie Watahy Krwawe Wzgórze.- biała wadera spojrzała na mnie podejżliwie, ale nie przejęłam się tym i wyprostowałam. Byłam wyższa od niej.
-I co ma piernik do wiatraka?- syknełam.
-To, że możesz dołączyć, jeśli będziesz spokojniejsza. A jak nie to masz problem.- odfuknęła tamta. Nie bardzo chciało mi się tułać po innych terenach więc zachowując kamienną twarz odpowiedziałam:
-Dobra.
-Świetnie. Jestem Ginewra. Alfa watahy.- powiedziała.
-To super. Jeśli ci to do czegoś potrzebne, jestem Feral.- powiedziałam. No i zostałam w watasze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!