Rana się zagoiła . Jak o wspaniale znów latać po drzewach . Nie , nie byłam delikatna . Na czas nadejścia wojny stałam się nieufna i stawiająca na swoim . Gustaw pozwolił mi wziąźć udział w głównym ataku (pytałam się już) , jako jedna z niewielu samic .
Postanowiłam że już czas iść do jaskini .
- Valixy ! - zawołał Peter .
- Tak ? - powiedziałam zatrzymując się .
- Yyy , jak przygotowania ? Gotowa ? Wszystko w pożądku ?
- Treningi mam już za sobą . Ale materialne przygotowania .. nie zaraz zacznę się przygotowywać .
- Czyli co bierzesz ?
- Czy ty mnie nie znasz ?-zapytałam śmiejąc - Oczywiście moja czarna długa peleryna i torbę .
- Z czym ?
- Ze wszystkim potrzebnym .Proszkiem do leczenia ran , zasłona dymna ,proszek usypiający , udawana śmierć ..
- Co to ?-przerwał mi .
- Udawana śmierć to taki słoiczek z czerwoną mazią . Jeden łyk -pół godziny śmierci . Nie ważne , mogą cię nadziać , zgnieść itp ale ożywisz się i nie będziesz miał ran , ale tylko tych , które zostały zrobione ci podczas snu .
-Dasz mi jeden ?
- Dam ci parę eliksirów . - powiedziałam i podałam mu w reklamówce
- Dobrze , a gdzie broń ?
- Będzie ukryta pod peleryną . Dokładnie w pasie . Będzie kilka rodzajów mieczy , łuk , strzały itd ..a ty ?
- Podstawowe rzeczy każdego wojownika - powiedział uśmiechając się .
- To ja idę powiedziałam i poszłam w stronę jaskini .
-Pa ! - zawołał Peter i poszedł .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!