Powoli otworzyłam oczy. Jeszcze nie tak dawno temu, czułam jak w moje ciało wgryzają się ostre zęby, rozrywając je na kawałki. Zanim straciłam świadomość widziałam, że moje biało futro było całe poplamione krwią. W niektórych miejscach posklejała je tak, że wytworzyły się kołtuny. Zamknęłam oczy, spoglądając na taki właśnie kołtun. Nie wiedziałam, że wtedy umarłam.
Rozglądałam się dookoła kompletnie zdezorientowana. Moją uwagę przykuł wilk, który mocno mnie do siebie przyciskał. Jak się później okazało, był nikim innym jak moim kochanym Odyseuszem, którego nie widziałam tak dawno. Bez chwili zwłoki odwzajemniłam jego ciepły uścisk.
- Dzięki bogu, Ice. Myślałem, że cię stracę na zawsze. - wypłakiwał w moje ramię. Odsunęłam się od niego, aby spojrzeć mu prosto w oczy. Chociaż były zasnute mgłą, widziałam w nich miłość do mnie. Położyłam mu łapę na policzku, a on wtulił w nią pysk.
- Jak to myślałeś, że mnie stracisz? - zapytałam lekko rozbawiona. Na jego pysku malowało się zaskoczenie.
- Moja kochana, przecież mogłaś umrzeć. - zakrzyknął. Naprawdę myślałam, że tylko zemdlałam, lecz nie sądziłam, że umarłam. Jedyne na co było mnie stać w tej chwili to wybąkać:
- Dziękuje...
Naprawdę byłam zszokowana tym, że przez parę godzin byłam martwa.
< Odyseusz? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!