Słyszałam, że Sasha urodziła Jason'a. Odkąd Gustaw wskrzesił Kanoshi'ego nauczyłam się jak się bardzo tęskni. Szłam do Sashy, żeby ją odwiedzić.
- Hejka, Sasha - powiedziałam.
Zobaczyłam ją karmiącą Jason'a ciepłym mlekiem.
- Hej - odpowiedziała z uśmiechem.
- Jak się czujesz? - zapytałam.
- Nie najgorzej, ale też nie najlepiej. - odpowiedziała.
- A gdzie Kashu?-zapytałam.
- Poszedł polować.-odpowiedziała.
Podeszłam do niej. Popatrzyłam na Jason'a. Wyglądał jak mały niedźwiadek. Podziwiałam go. Chciałabym otrzymać to co Sasha. Co takiego? Pociechę. Tak. Kochającego męża. Chyba wiem już kto. Ale musi się zgodzić. Ech. Sasha to ma szczęście. A jeżeli nikogo nie znajdę? Z Kanoshi'm całowałam się tylko dwa razy i nie bardzo długo, tylko cmoknięcie i już. Mam na oku dwóch. Kanoshi'ego i wzbudzającego westchnienia samotnych wader - Diesel'a. Tak, te wilki to pierwsza klasa. Kanoshi też upatrzył sobie waderę. Niby Celinę. A Diesel jest dopiero co po stracie partnerki. Nigdy nie zrozumiem samców. I tak długo myślałam.
- Karona? Wszystko w porządku? - zapytała przestraszona Sasha.
- Tak,w porządku. - odpowiedziałam.
Jason przestał jeść i otworzył oczy. Powinien zrobić to za dwa tygodnie! Jason przyczołgał się do mnie i liznął w łapę. Popatrzyłam na Sashę. Wadera szeroko się uśmiechnęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!