sobota, 14 lutego 2015

Od Jason'a - Walentynki

Dziś jest dzień świętego Walentego - walentynki. Tak, to czas zakochanych. Każdy może się dzisiaj zakochać. Ale... Tak. Ja nie miałem się w kim zakochać. Kto by chciał szczeniaka, który wyrósł tak szybko i nie brykał z innymi szczeniakami?
- Ciekawe co tam jest...? - powiedziałem nagle do siebie, patrząc na cień, który przemknął na kamieniu. - Kanoshi? To nie jest śmieszne! - krzyczałem, myśląc, że to Kanoshi się ze mną wygłupia. Jednak,to nie on. Kiedy podszedłem bliżej, naskoczyła na mnie taka wadera:
autor nieznany
To była miłość od pierwszego wejrzenia! Uśmiechnęła się i zeszła ze mnie.
- Jestem Cloi. - powiedziała.
- Ja, ja, ja Jason. - wyjąkałem.
Poszedłem za nią. Kiedy odkryła, że za nią idę, ponownie na mnie naskoczyła.
- Jason,tak? - powiedziała.
- Tak! - odpowiedziałem. Wadera westchnęła i pocałowała mnie. Wokół nas pojawił się czarno-różowy okrąg. Kiedy przestała, okrąg znikł. Zaczęła mi opowiadać swą historię.
- Urodziłam się nieopodal Lasu Czarnego Rumaka, należącego do twojej watahy. Nie miałam co prawda swojej watahy i jakoś radziłam sobie sama z mamą. Tata był okrutny. Kiedy mama mnie karmiła, gdy miałam około 2 miesiące, gryzł mamę po łapach, brzuchu i pysku. Mnie odpychał. Jak pewnie myślisz, miałam przykre i bolesne dzieciństwo. Pewnego dnia posunął się za daleko. Rozszarpał brzuch mamy i zajadał się jej mięsem. Kiedy spojrzał na mnie, rozpłakał się i przytulił na wpół zjedzoną mamę, szepcząc, że ją przeprasza. Zbliżał się do mnie, ale ja cofnęłam się i uciekłam. Myślisz, że tam został? Nie. Pobiegł za mną. Na szczęście byłą zima i mogłam ukryć się w zaspie, ale tam było bardzo zimno. Potem jakoś poradziłam sobie sama. Tata popełnił samobójstwo, ale za nim nie tęskniłam. Od 2 miesięcy sama aż do 1 roku.
Ta historia była smutna. Biedna Cloi. Po chwili pożegnaliśmy się i odeszła... Nie wiem, czy jeszcze kiedyś ją zobaczę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!