niedziela, 8 lutego 2015

Od Kashu - Samotny spacer, spotkanie klaczy, ocalenie watahy...

Chodziłem po ścieżce lekko pokrytej śniegiem. Mamrotałem pod nosem i chodziłem coraz wolniej. W końcu doszedłem na Słoneczną Polanę. Zobaczyłem tam Ginewrę z innymi szczeniakami, a pośród nich Jason'a. Jason właśnie chwycił za ucho innego szczeniaka.
- Hej, Ginewro. - powiedziałem.
- O, cześć Kashu! - powiedziała radośnie. Ja machnąłem raz ogonem i poszedłem dalej. Doszedłem do Lasu Dusz. Zobaczyłem Sashę wypowiadającą jakieś zaklęcia. Przecież była szamanką. Chyba cieszyła się z tego, że mogła być jako szamanką kim chce, w Lesie Dusz.
- Hej,kochanie - krzyknąłem. Myślałem że nie usłyszy. Myślałem że jest za bardzo pogrążona w zaklęciach skoro miała żółte oczy (jak Verdana) i przywoływała węże. Otrząsnęła się.
- Cześć Kashu. Szukasz kogoś? Lub czegoś? Jeżeli chcesz zapytać, Jason spokojnie bawi się na Słonecznej Polanie. - powiedziała Sasha.
- Wiem - odpowiedziałem i ruszyłem dalej. Dobra teraz mój ulubiony teren, (chodź jeszcze w nim nie byłem). Las Czarnego Rumaka. Spacerowałem powoli. Nagle usłyszałem rżenie. Podbiegła do mnie czarna klacz rasy arabskiej. Była przepiękna! Ale...czemu podbiegła do mnie? Rozumiałem jej każde słowo! Rozmowa brzmiała tak:
- Witaj,wilku o złotym sercu
- Witaj,piękna,nieznajoma mi dotąd kobyło
- Mieszkam tu od bardzo dawna, jeszcze wtedy tu nie dołączyłeś, Kashu
- Skąd znasz moje imię?!
- Mam swoje sposoby, ale to teraz nie ważne. Słuchaj Kashu. Widziałam wilka. Jego psychopatyczny uśmiech nie wróżył dobrze... Zmierzał w kierunku Lasu Dusz, gdzie teraz jest większość wilków! Reszty nie wiem, ponieważ jestem płochliwa i jak każdy koń, który się boi, uciekłam.
- Dobrze, powiem o nim watasze.
- Nie, Kashu, sam musisz go pokonać!
- Ale jak?!
- To musisz odkryć sam. Tylko nie mów innym wilkom.
- Czekaj, czekaj
- Żegnaj!
I odbiegła. Jak mam pokonać tego wilka? Jeszcze ja?! Taki spokojny wilczek?! Ech.To nie ważne! Może już nie spotkam tej klaczy przez to, ale muszę ocalić watahę! Zaraz, zaraz... wyczułem trop wilka! Pobiegłem za tropem i schowałem się w krzakach. To był ogromny basior!
 - *Dobra, 1,2,3!* - Pomyślałem i skoczyłem na wilka. Walka była zacięta! Wilk przygniótł mnie do ziemi. Chciał mnie udusić! Wygrywał! A co jak zginę?! Nie! Nabrałem siły. Wilk był na ziemi, a ja nad nim. Chciał mi odgryźć łapę, ale tylko mnie poważnie zranił. Szybkim ruchem przegryzłem mu tętnicę i wilk leżał martwy. Zjawiła się klacz i uderzyła dwa razy przednim, prawym kopytem w ziemię i... zobaczyłem przed sobą trzy magiczne kamienie! Powiedziała, że spełnią moje trzy życzenia. Schowałem je i podziękowałem klaczy. Wróciłem do wilków i opowiedziałem jak zabiłem tego wilka, ale nie powiedziałem im o magicznych, trzech kamieniach...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!