„Uległa”?… Te słowo obijało mi się o uszy, doprawdy przez większość czasu, lecz czy było ono prawdą? Jednak tak, po czasie stałam się uległa. Było to dla mnie ciosem… nożem w plecy, od siebie. Zaciskało głosy w gardle, rzucając nimi na wszystkie strony. Niezrozumianym faktem, lecz poznanym. Z dnia na dzień stawałam się słabsza. Jednak upuściłam się w ramiona rzeczywistości. Ujęły mnie, i nie zamierzały wypuścić. Po czasie długotrwałego namyślenia nastąpiły puste, niczym otchłań i ciężkie jak kamień słowa. Uniosłam łeb w stronę wilka. Opuściłam ją na lewę ramię, wprawiając w ruch prawą wargę. Unosiła się w górę, usiłując wywołać uśmiech. Taki prawdziwy. Raczej nie udany… ale próbowałam. Skuliłam uszy, robiąc przy tym dziwny skrzekot mechanizmem. W końcu coś strząsnęło, prychnęło, a na koniec uderzyło małą, niewidoczną iskierką elektryczności.
- Popełnisz błąd – zazgrzytałam biomechaniczną łapą
Wilk nienaruszony w dalszym ciągu siedząc wbijał wzrok w moje ślepia. Widziałam w nim coś, co mówi, że go to nie obchodzi. Ma gdzieś moje znaki ostrzegawcze, dając wyrazistym kolorem napis „zostaw mnie”. Przez pewien czas wypoczywał po walce, w postaci nienaruszonej duszy. Każdy oddech był wolny, wędrował w swoje strony. Pozostawiał ciepłe przeczucie, które także ginęło… wszystko ginie, wraz ze mną. Poczułam się bezpieczniejsza. Uległam spokojowi, oraz zimnemu dreszczowi deszczu. Staliśmy między sobą, w ulewie, które do prawdy wcale nas nie obchodziła. Zostaliśmy „rozwaleni” psychicznie. Nie stanowił dla mnie przeszkody. Zacisnęłam zimny wiatr w ledwo zipiącej metalowej łapie. Rdza sięgała jedynie w niektórych miejscach. Najbardziej ku końcowi palców. Opuściłam ją w chłodną ziemię pokrytą kroplami wody.
- Niech stracę – rzucił pewnym tonem
Zastygłam… Poczułam się inaczej. Nie odtrącona, lecz przyjęta… Na siłę. Nie walczyłam z tym więcej. Potrzebowałam pomocy, żadnej wyznaczonej duszy. Wystarczy losowa, obojętna…
- Prowadź – rzekłam, słowem bez uczuć
***
- To długo tu jesteś?... – zapytał, zapewne po to, aby po prostu zacząć rozmowę
-…
Dalszym ciągiem wędkowaliśmy ku kierunku jego jaskini. Te pytanie było jednak nie trafne… odpowiadam jedynie na te niezależne, ważne, nie na te typu „pobocznych”.
- Na tyle długo, aby zdążyć stać się częścią watahy – Ujęłam to na tyle prosto, aby wilk potrafił zrozumieć co mam na myśli.
Ulewa dawała w oznaki, nie ustawała z minutami, lecz wzrastała.
-Daj spokój, przeprosiłem – westchnął sucho
- Właśnie… - wyszeptałam
Wilk odszedł z marszu. Przystał na drodze. Uniósł lekko pysk. Jedno oko zmrużył, a na pysku pojawił się uśmiech, pewnego typu „cwaniaczka”. A z ust wyłoniły puste słowa.
- Przepraszam
Na te słowo, przystałam. Wolnym krokiem odwróciłam, a następnie utkwiłam przed jego twarzą.
-„Diese worte bedeuten nichts”– przygarbiona nisko opuściłam głowę, po czym przysuwałam ją w kierunku basiora
Ten z nienaruszoną wolą w dalszym ciągu przedstawiał tę samą scenę. Przejechałam ogonem po ziemi, po czym sama się po raz kolejny odwróciłam.
***
- To tu – westchną
Szczerze, domyślałam się, iż żaden normalny wilk nie poprzestaje na losowej jaskini. Bez jego wypowiedzi. Była ciekawa, znaczy się… może jedynie dla mnie, ale jednak tak. Gdzieniegdzie dostrzegłam wydrapane znaki, nie interesowało mnie co one oznaczają. Były zapewne jedynie wynikiem dość często spotykanego stanu, czyli tak zwanej „nudy”. Jeszcze indziej ślady krwi, była ona dla mnie bliska, lecz nie zaskakująca… wolnym krokiem wkroczyłam kierunku skalistego pomieszczenia. Wilk za mną zwinnym ruchem wyminął moja osobę, po czym usadowił się w zapewne swoim ulubionym skrawku jaskini. Dla mnie ważnym powodem było jedynie to, że jest tu sucho, gdyż deszcz nie jest żywiołem sprzyjającym mojemu… Wolnym ruchem przyłożyłam łapę ku końcowi maski, chcąc ją zdjąć.
- Boisz się? – zapytałam
< Silence? Co z tobą będzie? ;d >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!