Księżyc powoli wychylał się zza horyzontu oświetlając krainę niebieskawym światłem. Postanowiłam iść na spacer. Podczas mojej nocnej przechadzki spotkałam pewnego basiora.
- Kim jesteś? - zapytałam.
- Ja mam na imię Jekyll. Ale lepiej nie gadaj ze mną. - Odpowiedział.
- Dlaczego? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Nie chcę sprowadzić na ciebie nieszczęścia.
- Jakiego nieszczęścia?
- Nie ważne...
- Ważne! Mogę ci jakoś pomóc?
- Nikt mi nie może pomóc...
- Czemu?
- Eh.. Po prostu.
- Mogę ci coś pokazać? - Zmieniłam temat.
- Dobra.
Poszliśmy w głąb lasu, a później wyprowadziłam go na klif, bo wiedziałam, że nie ma tam już Hyde'a.
- Voilà! Piękny księżyc... Prawda?
- Tak, przepiękny...
Siedzieliśmy tak dosyć długo. Miałam wrażenie jakby coś, jakby coś mi latało w brzuchu. Ten basior zawrócił mi trochę w głowie! Ja... ja chyba się zakochałam! Trawa szumiała, a wiatr śpiewał swe piosenki. Basior popatrzył się na mnie przekrzywiając głowę. Odpowiedziałam mu miłym uśmiechem. Położyłam się ze zmęczenia i zamknęłam oczy, po czym zasnęłam. Nie wiem co się działo dalej bo spałam kamiennym snem.
< Jekyll ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!