Pierwsze kroki stawiłem na ziemi, którą tak dobrze znałem. Długo myślałem czy tu wrócić czy nie, aż w końcu podjąłem ostateczną decyzję. Cieszyłem się, że tu wróciłem. Nawet jeżeli ciągnęło to za sobą konieczność powrotu do przykrej przeszłości. Kilka wader miało przeze mnie złamane serce, lecz ja wiedziałem, że wciąż biło dla jednej. Nie chciałem się na razie angażować w żaden związek.
Ruszyłem przed siebie. Stawiałem łapy po grząskim, przemoczonym gruncie. Śnieg dawno stopniał, zostawiając za sobą błoto. Ogarnąłem wzorkiem tereny, na których prowadziłem polowania. Uniosłem pysk i zaczerpnąłem świeżego powietrza. Wyczułem zapach zwierzyny. Popędziłem za jej tropem. Nie przeszkadzał mi szybki marsz.
Dojrzałem zwierzynę. Odczekałem, aż się zbliży. Skoczyłem na nią, powalając ją na ziemię. Wbiłem zęby, które gładko weszły w środek mięsa. Zacisnąłem szczękę. Patrzyłem jak sarna się dusi. Wierzgała kopytami jak oszalała, a ja starałem się, aby mnie nie uderzyła. Gdy padła martwa, wziąłem pierwszy kęs. Krwiste mięso rozpuściło się w moich ustach. Nadal było ciepłe, co mi odpowiadało. Czerwona ciecz brudziła moją gardziel i pysk, gdy spływała małymi strużkami, spomiędzy zębów. Najbardziej odpowiadał mi moment, kiedy czułem ten metaliczny posmak na końcu języka, zaraz po przełknięciu. Nie dziwiłem się temu. Bądź co bądź byłem wilkiem.
Zdążywszy się nasycić, opuściłem ciało ofiary. Wiedziałem, że niedaleko jest moja dawna jaskinia. Udałem się tam. Nadal stała taka sama. Zupełnie jakbym jej nigdy nie opuścił. Westchnąłem ciężko. Wszedłem do jej środka i spotkałem tam nieoczekiwanego gościa.
< Wilku? Wilczyco? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!