Ciemność lasu pozwalała mi się skryć w jej otchłani mroku. Las to nie było moje jedyne miejsce, w którym obserwowałem po cichu wilki i ich poczynania. Czarne, duże skrzydła, przyległy do boków po wylądowaniu na polance, z której ruszyłem wprost w objęcia gałęzi i krzaków.
Zatrzymałem się w głębi lasu, spoglądając na gwiazdy, które migotały. Pozwoliłem odpłynąć sobie w świat marzeń. Czasami miałem ochotę wzbić się w górę i dosięgnąć tych ciał niebieskich. Niestety to nie było możliwe.
Wędrowałem tak długo, że doszedłem do podnóża dymiących gór. Las stawał się coraz rzadszy, a ja nie chciałem z niego wychodzić; wolałem pozostać w ukryciu. Wyczułem zapach wilków. Z góry zaczęły schodzić dwie sylwetki. Nie mogłem ocenić jak wyglądają, lecz wiedziałem, że to dwójka basiorów. Wycofałem się w las. Nie bałem się, że mnie wyczują, gdyż stałem pod wiatr. Wilki czegoś szukały, bo krążyły w konkretnym miejscu.
- Zaczekaj. - warknął jeden z nich. - Nie wchodź dalej, bo wyczują, że tu byliśmy. To ich tereny. - dopowiedział, rozglądając się nerwowo.
- Dobra. Musieli zabrać ciało tej niuni, którą zmasakrowaliśmy. - zaśmiał się cicho, wycofując się. Wiedziałem kto to był. To wilki z watahy, która rozpoczęła walkę z tą.
- Pewnie tak... Tylko martwią mnie te szczeniaki...
- Te bachory! - prychnął. - Nie przejmuj się nimi. Zapewne są w watasze wielkiego Gustawa. - zadrwił wilk, na co drugi parsknął.
- Taaa... Już nie mogę doczekać się tej wojny... Chciałbym w szczególności dorwać te bachory Gustawa. . - rozmarzył się. Towarzysz basiora warknął.
- Lepiej już tyle nie planuj... Nie należy to do twoich obowiązków.
Wilki wycofały się, idąc w powrotną stronę. Słyszałem, że pewna Cassandra znalazła martwą waderę, to pewnie o jej zwłokach mówili. Jeszcze te szczeniaki... Mieli na myśli, że jej dzieci tu doszły? Owszem ostatnio doszło kilka małych wilków. Jedno z nich mogło być dzieckiem wadery.
Jak miałem w zwyczaju, skierowałem kroki w stronę jaskini alf. Było już ciemno. Wszyscy spali. Obserwując jaskinię zza krzaków, dostrzegłem śpiącą Ginewrę. Gustaw wstawał z posłania. Wyszedł z jaskini, zanim ruszył dalej, spojrzał w stronę krzaków, w których się znajdowałem; wiedział, że tu jestem. Czułem, że podświadomie liczy na mnie, że dzięki moim nocnym przechadzkom po terenie watahy, żadnemu wilkowi nic się nie stanie. Udał się na obchód watahy, zaś ja obserwowałem jeszcze chwilę Ginewrę, po czym wzbiłem się w górę. Spełniłem to, co uważałem za swój obowiązek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!