Proszę o wolne czytanie i włączenie podkładu muzycznego:
Dzięki niemu lepiej zrozumiecie i wczujecie się w uczucia, jakie przekazuje te opowiadanie.
***
- Kitsurui? - zapytała Jenifer, wtulając się w moją sierść, pozwalając tym samym, abym lepiej poznał zapach jej futra. Wciąż ją poznawałem. Jednak nie mogłem poznać jej do końca... Czas by mi na to nie pozwolił.
- Słucham?
- Kocham cię. - odparła tak cicho jak tylko mogła. Kiedy te słowo padło z jej ust, ciepły oddech musnął moje słabe ciało. Nawet kiedy mój czas dobiegał końca, mogłem doznać tak drobnej przyjemności. Uniosłem lekko głowę do góry, aby spojrzeć prosto w jej gwiezdne tęczówki.
- Ja kocham twoje oczy. Piękne oczy jak gwiazdy, bladną przy nich pragwiazdy. - rzekłem. Nie miałem pojęcia, że umiem rymować, ale cóż... Odkryłem jakiś nowy talent w sobie. Moja partnerka zaśmiała się cieniutkim głosem. Położyła mi głowę na mojej. Czułem jej ciepło, ale nie tylko ona je dawała. Dostarczało mi jej również palenisko. Ogień przyjemnie trzeszczał. Przyglądałem mu się w skupieniu. Gdy tak patrzyłem zauważyłem śnieg. Na zewnątrz prószył śnieg, a małe gwiazdki rozpuszczały się, stykając się z ziemią.
- Jenifer, możesz pomóc mi wstać? Chcę zobaczyć pierwszy śnieg. - poprosiłem. Wilczyca o brązowym futrze skinęła głową. Podniosła się. Oplotła mnie łapami w pasie, podnosząc do góry. Ważyłem trochę, więc był to dla niej nie mały wysiłek. Kiedy już stanąłem o własnych siłach, podparty na jej boku, ruszyłem w stronę wyjścia. Z każdym krokiem czułem mróz, który uderzał mnie z zewnątrz. Pierwsze oznaki zimy. Jednak miałem szczęście, widząc chociaż to.
- Piękne. - szepnąłem. Przyglądałem się w skupieniu jednemu płatkowi śniegu. Wolałem nazywać płatki gwiazdami. Jako szczenie wyobrażałem sobie, że zimną na ziemię spadają malutkie gwiazdy. Zawsze kiedy udało mi się złapać jedną, wypowiadałem w myślach życzenie. Wystawiłem łapę. Uśmiechnąłem się do Jenifer, kiedy płatek upadł mi na łapę. Nagle poczułem jakby on ważył za wiele. Przewróciłem się.
- Kitsurui! - krzyknęłam przerażona wadera. Wiedziałem, że mój koniec jest bliski. Ostatnie chwile, kiedy patrzyłem na Jenifer, były dla mnie błogosławieństwem. Szklista łza spłynęła po jej policzku, gdy trzymała mnie w łapach. Położyłem łapę na jej policzku, czułem ciepło jakie od niej bije.
- Jenifer, kocham cię i zawsze będę cię kochał. Jednak proszę cię o jedno. Znajdź w swoim życiu szczęście. - po tych słowach, uśmiechnąłem się. Moje powieki powoli opadały. - Ty też się uśmiechnij. - zdążyłem powiedzieć. Oczy na zawsze zostały zakryte przez powieki.
Przed kilka chwil, kiedy moja dusza się unosiła, widziałem wilczycę, która kołysała mnie w ramionach i łkała, co chwila wymawiając moje imię. Zanim zniknęła moja dusza. Objąłem ją i pocałowałem w policzek. Nie czuła tego, ale ja to czułem i to mnie wystarczyło, aby na zawsze pożegnać się ze światem. Moja dusza zniknęła, lecz miłość Jenifer do mnie... pozostała. I będzie trwać wiecznie.
Dopisek od właścicielki wilka: Mam nadzieję, że spodoba się wam to opowiadanie. Włożyłam w nie wiele serca i chyba skutki są widoczne =)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!