Stałam w arenie, była to moja pierwsza walka. Przeciwnicy byli ode mnie silniejsi, to mnie najbardziej martwiło. Nagle zerwał się tłum okrzyków, mówiący cos w stylu „walcz”, lub „walka”. Przełknęłam ledwo ślinę, widząc mojego przeciwnika. Była to samica, starsza ode mnie. Miała czarne futro owiewające na wietrze. Czerwone hieroglify jarzyły się niczym moje, lecz mocniej. Na chwilę przystałam, okrzyki zmilkły i nagle przeciwnik znikną mi z oczu. Zaczynał pojawiać się w różnych miejscach. Zamknęłam na chwilę oczy, i potraktowałam go niczym zwykłego wilka. Ciągle powtarzałam w głowie „Dam sobie radę”. Dziwne myśli przeszły przez moją głowę ,a następnie poczułam okropny ból w plecach. Przejechałam po podłodze, i walnęłam z całej siły w ścianę areny.
- WALCZ ! – usłyszałam pojedynczy głos
Nagle w arenie dostrzegłam waderę, a dokładnie Aelitę. Popatrzyłam na nią, a następnie jedynie kiwnęłam głową w stylu „dam sobie radę”.
Wstałam, odwróciłam się w stronę przeciwnika. Staliśmy głowę w głowę. Opuściła głowę i uśmiechnęła. Zaczęła wolno podchodzić. Serce waliło niczym zaraz miało wyskoczyć. Byłam załamana, słyszałam jedynie nadchodzące kroki. Nagle coś mi przyszło do głowy. Oddaliłam się jeszcze trochę, i walnęłam łapą w ziemię. Cała pokryła się lodem, i zwaliła z równowagi przeciwnika. To było śmieszne… pokonać mnie mogła kiwnięciem łapy, a poślizgnęła się o zwykły lód. Prychnęłam śmiechem. Zdążyłam mrugnąć, a już znajdowałam się ponownie przy ścianie, przybita z całej siły pazurami wadery. Chwilę potem, zaczęłam krwawić. Widocznie spodobało się to jej, ale mi nie za bardzo. Coraz mocniej przyciskała pazurami. Zaczęłam piszczeć, w celu ogłuszenia przeciwnika. Gdy niczym zbawienie, mocniejszy wiatr zmusił ją do poślizgnięcia. Upadłam na ziemię, szybko wstałam i bez wahania stworzyłam wielki kolec, które z wielkim zamachem wbiłam w ciało wadery. „To koniec” ? Pomyślałam sobie. Nagle ciało zniknęło, a pojawiło się po mojej prawej. Wielkie oczy wadery zrobiły się czarne i przeniosły mnie do… no właśnie do czego? Do wielkiego czarnej przestrzeni, w której nie było NIC. Stałam, zaczęłam się odwracać we wszystkie strony. Lecz w żadnej nie było nic.
Usłyszałam głuche szepty, mówiące „Zginiesz, na pewno niedługo zginiesz. Nie poradzisz sobie, He… zginiesz, niedługo ktoś cie zabiję… zginiesz” To wszystko było na prawdę trudne do rozszyfrowania. Po chwili zdałam sobie sprawę co zrobiłam. Zapisałam się na walkę, przez którą zapewne zginę. Padłam na ziemię… zaczęłam powtarzać jej słowa i wierzyć w to, że tak się stanie. Byłam na skraju załamania. Nagle zdałam sobie sprawę z tego kim jestem. Jestem wilkiem, który w taki sposób ma zginąć? Na pewno nie… jestem jedyna w swoim rodzaju, więc po co mam ginąć? I to przez taką podłą istotę, na pewno to się tak nie skończy. Wrzasnęłam z całej siły, wyszczerzyłam zęby. Zaczęłam ciężko dyszeć. Podsze3dłam do jej ciała. Położyłam na nim łapę
- „To nie twoja wina…” – uśmiechnęłam się
Wystawiłam pazury i wbiłam jej w plecy.
- To będzie ode mnie – Przybliżyłam głowę w jej stronę i wyszeptałam – na zawsze…
Przejechałam pazurami po całych plecach, uśmiechając się przy tym.
Nagle znalazłam się w naszym świecie. Wadera jęknęła z bólu. Tłum zawył w celu wygłoszenia zwycięzcy.
-Wygrałam…
***
Kolejna bitwa, znajduję się przede mną wilk z tym samym żywiołem, więc walka z mocami była zbędna. Wilk jednak tego nie przemyślał, bez wahania zrobił płynny wymach do przodu, tworząc przy tym ścianę waląca się na mnie. Zrobiłam to samo. Drobinki lodu poleciały na tłum. Przeciwnik rzucił na mnie krwawe spojrzenie. Odpowiedziałam mu tym samym. Wilcz zaczynał krążyć wokoło mnie. Zrobiłam to samo.
- Nie jesteś za silna.. – rzucił
- …
- No dalej, odpowiedz mi na coś – wilk znikną mi z pola widzenia
Szybko się za mną pojawił i chciał udrapać w szyję. Zrobiłam zwinny unik, lecz to nie wystarczało. On znowu znikną, i z całej siły udrapał w biodro. Nie zrobiło to u mnie większej zmiany. Wilk przebiegł mi drogę, i utworzył wokoło mnie mur z lodu. Zaśmiałam się
- Tym chcesz mnie pokonać..
- Zebrałaś się na gadanie? – wskoczył na mur, i lekko wbił pazury w mur.
Siedziałam w środku, wokoło mnie, a dokładnie z tej budowli, z niebywałą szybkością wyrosły kolce. Które zapewnie miały przebić moje ciało i unieruchomić na jakiś czas. Zamiast tego, porozpadały się razem ze murem. Wtedy, gdy dotknęły moje ciało.
-Teraz pokaż, co na prawdę potrafisz
Wokoło nas zaczęły pojawiać się bryły lodu, jedna z drugą. Po chwili arena w środku była cała pokryta lodem. Biegaliśmy wokoło, tworząc ostrza skierowane w nasza stronę.
Staliśmy w środku.
Teraz mieliśmy już stoczyć walkę, niczym zwykłe wilki.
Rzuciliśmy się na siebie. Wbił mi pazury prosto w kark, następnie ja udrapałam go po udzie. Trwało by to w nieskończoność. Gdybym nie wpadła na nie kiepski pomysł. Upadłam na ziemię.
-Huh? – wilk staną jak wryty
Podbiegł do mnie i wpadł na łatwą pułapkę. Ugryzłam go prostu w szyję, zamrażając jego skórę. To nie wystarczało. Wilk szybko się zregenerował i uderzył mnie w klatkę piersiową. Wyczarowałam aury, dla mnie, i dla niego. Chciałam zrobić to samo co z Mine, lecz nie udało mi się. Basior zrobił unik i powalił mnie z nóg. Myślałam że ta walka nigdy się nie skończy. W końcu straciłam rachubę i biegłam prosto na niego. Po drodze zamieniłam ziemię w lód. Wyczarowałam sobie aurę, tym razem większą i bardziej stabilną. Zrobiłam z lodu wielką świetlistą kulę, która toczyła się za mną. Gdy byłam już blisko wilk, położyłam się, i jechałam na lodzie. Przeszłam pod wilkiem, robiąc mu na brzuchu ranę. Wilk upadł, był to jego słaby punkt.
Widownia ponownie zawyła, a ja szepnęłam.
- Już prawie koniec…
***
Był to ostatni przeciwnik. Zdążyłam się wszystkiemu uważnie przyjrzeć. Był to żywioł ognia, basior, oraz starszy ode mnie. I to o ile. Wyglądał na doświadczonego w takich walkach. Bez wahania wyczarowałam sobie lodową aurę. On stworzył to samo tylko że ognistą. Wiedziałam że będzie go ciężko pokonać. Na początek rzucił we mnie kulą ognia. Była ona wolna, więc zrobiłam szybki unik w prawo, lecz tam czekałam na mnie kolejna kula ognia. Wyczarowałam pod sobą wielki mur, który uniósł mnie do góry. Kula ognia spaliła go, a ja bezpiecznie upadłam na ziemię. Wilk usiadł, niczym u siebie w domu. Nie robił sobie żadnego problemu ze mną. Pacną łapą o ziemię, a od niego wędrował potok lawy. Uciekałam w różne strony, tworząc przy Tm deszcz sopli. Lodowe sople wpadały do lawy zapieniając ją w kamień. On posłał na mnie kolejne kule ognia, po tej walce na pewne będę trenowała bieg. Tym razem zrobiłam unik przed kulą. Wilk zaczynał do mnie podchodzić. Wszedł w sam środek. Miał chęć pogrywania ze mną. Tu tworzył labirynty, a tam kolejną armię kul. Zaczęło mnie to nieco irytował.
- Przestań! – Krzyknęłam – bądź przynajmniej oryginalny
Wilk bez żadnej odpowiedzi warkną, a jego futro zaczęło się palić. Łeb zamienił się w płonąca czarną czaszkę, a ciało wydawało się jedynie z ognia. Zaczynał drzeć struny, a z jego gardła wychodziły płomienie, który szybko za mną pomykały.
- JESZCZE MAŁO?! – wrzasnął diabelskim głosem
- Ught.. – jęknęłam, a następnie rzuciłam lodowymi strzałami. Wyczarowałam wokoło nas okrągłą ścianę ze zbitego lodu. Ze spodu zaczynała topnieć, ja jednak biegłam w górę zostawiając za sobą kolejne skrawki potężnej ściany. Widownia przez chwile nic nie widziała. Arena zamieniła się w zupełne piekło, w której panował ogień, a gdzieniegdzie pomykał lód, oraz woda. Zaczęłam robić sufit, składał się on z siedmiu warstw. Wilk patrzył się na mnie z góry, wysyłają kolejna kule ognia.
- To był twój błąd…
Trafił w sufit, który zamienił się w wodę, który opadła na niego. Wilk słownie biorąc, „zgasł”.
Ponownie stworzyłam na ziemi lód, a wilk nie był już zdolny do walki.
Tłum zawył, razem ze mną.
- J-ja… wygrałam – jęknęłam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!