Kiedy Zan mnie przyłapał, poczułam się zawstydzona. W środku nocy chodziłam sobie po jaskini, jak gdyby nigdy nic. Miałam zamiar się przewietrzyć, ponieważ nie potrafiłam zasnąć. Otrzymałam pewną informację od Irand'a, która trochę mnie zasmuciła i spowodowała bezsenność. Zan rzucił mi pytające spojrzenie. Westchnęłam i usiadłam obok niego.
- Dlaczego nie śpisz? - Zapytał.
- Nie chcę ci psuć urodzin. - Westchnęłam.
- Jest już po dwunastej, mów co się dzieje. - Nakazał. Miło, że się o mnie martwił.
- Dowiedziałam się, że Irand odchodzi. Będziemy mieszkać sami. - Oznajmiłam, a basior był wyraźnie zszokowany. - Wiesz, zdążyłam się już do niego trochę przywiązać, mieszkam z nim długo, praktycznie od momentu, w którym pojawił się w watasze. - Kontynuowałam.
- Wiem. - Odparł wyraźnie zasmucony Zan. - A wiesz może dlaczego odchodzi?
- Właśnie niezbyt. Wiesz, bardzo przyjaźnił się z Safirą, o nią też się trochę martwię. Widać, że lubiła go o wiele bardziej, niż ja. - Stwierdziłam, rzucając wilkowi zaniepokojone spojrzenie.
- Safira to silna wilczyca, na pewno sobie poradzi. - Uśmiechnął się smutno.
- Mam pomysł. - Wyszeptałam, aby Irand nas nie usłyszał. Gdyby go nie było, zapewne bym to wykrzyknęła.
- Oświeć mnie, nie wiem o co może ci chodzić. - Powiedział basior.
- Zorganizujmy mu jakąś małą imprezę pożegnalną. Wiesz, ty, ja i on. Nikt więcej. Z resztą swoich przyjaciół zapewne pożegna się osobiście. - Rzekłam i uparcie wyczekiwałam odpowiedzi.
- Dobrze, to jest jakiś pomysł. - Odparł w końcu. Zajęliśmy się przygotowywaniem od razu, ponieważ przeszło nam spanie. Nie robiliśmy nic specjalnego, przygotowaliśmy po prostu jedzenie i poprosiliśmy Imagine, która na szczęście nie spała, aby narysowała nas w trójkę na pamiątkę. Rano mieliśmy zamiar wręczyć obrazek Irand'owi i pożegnać naszego współlokatora obfitym śniadaniem.
< Zan? Jakbyś mógł zakończyć, byłoby fajnie >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!