Dzisiaj rano obudziłam się w normalnym nastroju, z normalnym wyrazem pyska. Nie byłam ani wesoła, ani smutna, ani zła, ani w depresji... Byłam po prostu pogodna. Przeciągnęłam się, zeskoczyłam z pnia drzewa i otrzepałam się. Ruszyłam na dół, do "kuchni". Kiedy jedliśmy, starałam się unikać wzroku Aloisa... Ale nie mogłam. Jego oczy były jak kryształy... Błyszczały za każdym razem, kiedy na nie spojrzałam. W końcu zamknęłam swoje oczy i zaczęłam rozmyślać. Nagle coś mi się przypomniało.
- Który dziś dzień? - otworzyłam oczy i usiadłam prosto.
- Przed Walentynkami. - odparł ku mojemu zdziwieniu Alois. - A co?
- Nic. - burknęłam i poszłam do swojego pokoju.
Usłyszałam westchnienie basiora. On mnie zmienił. Ale nie przestałam czuć do niego tego, czego czułam na początku. Położyłam się w dziupli i położyłam łeb na miękkiej ściółce. Okryłam się kocem z futra jelenia i zaczęłam czytać książkę. Nie przeczytałam ani jednej strony, odłożyłam książkę i przetarłam gałki piąstkami. Nie przestawałam o nim myśleć. Alois namieszał mi w głowie. Jutro były Walentynki, mnie to obchodziło, ale innych raczej niezbyt...
***
W nocy usłyszałam szepty, najwyraźniej dwóch wilków, wadery i basiora.
- Jak myślisz, skoro jej zależy na tym dniu, to może zrobimy coś specjalnego? - zaproponował głos samicy.
Najwyraźniej mówiono o mnie.
- Nie wiem, dużo pracy, ale może się uwiniemy... - powiedział pewnie basior. - A teraz, jest późno, chodźmy spać...
Położyłam się i próbowałam zasnąć. Za czwartą próbą się udało.
***
Rano wstałam, w takim nastroju jak wczoraj. Walentynki. Kiedy sobie to uświadomiłam, uśmiechnęłam się pod nosem. Wyszłam i... na ścianach wisiały papierowe serduszka, na jednym wielkim pisało "Podążaj sercowym szlakiem". Wykonałam rozkaz. Z "kuchni" wzięłam śniadanie do torby i wyszłam. Serduszka teraz leżały na ziemi. Cały czas się uśmiechałam. Szłam dalej, droga ciągnęła się bardzo długo... Że zdawała się nie mieć końca. Kiedy szlak z serduszek się skończył, rozczarowana uniosłam głowę, by spojrzeć, gdzie jestem. Przede mną stało wielkie serce z róż, fajerwerki szybowały w górę tworząc wielkie serce, a w nim napis "Wesołych Walentynek!". Pierwszy raz w życiu spotkało mnie coś takiego! Zza serca wyszła Safira i... Alois! Przytuliłam Safirę i uśmiechnęłam się czule do niej, a na Aloisa... Można powiedzieć, że się rzuciłam. Przytuliłam go i nie mogłam przestać go ściskać.
- To ja was zostawię samych. - zaśmiała się Safira, posłała jeszcze jeden uśmiech.
- Dziękuję. - wyszeptałam i wtuliłam się w miękkie futro na klatce piersiowej basiora.-I to...wszystko dla mnie?
- Dla ciebie... - odpowiedział i odwzajemnił uścisk, jednak nie tak "mocny".
Później z wilkami z naszej jaskini patrzyliśmy w gwiazdy, kiedy już naprawdę mocno się ściemniło. Leżałam obok Aloisa i... wydawało mi się, że gwiazdy, na które właśnie patrzyłam, uformowały serce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!