poniedziałek, 15 lutego 2016

Od Corey'a - Wilczyca ze złamanym sercem

Spokojnie stąpałem po miękkim śniegu, który zapewne spadł całkiem niedawno, gdyż był wręcz nieskazitelny. W oddali słychać było chichot jakiejś wadery, mieszający się z donośnym śmiechem samca. Był to już dziś trzeci raz, kiedy natrafiałem na idącą przez ten Las parę. Wszystko wskazywało na to, że dzień Zakochanych jest już dzisiaj. Posmutniałem na ten fakt. Bardzo chciałem uszczęśliwić jakąś wilczycę, przynieść jej kwiaty i sprawić, aby ten dzień przestał być dla niej znienawidzony. To wszystko było jednak niemożliwe, ponieważ nie miałem kogo uszczęśliwiać. No, przecież nie pójdę do zupełnie obcej mi wadery i nie dam jej kwiatów! Tak robią tylko podrywacze, działający na wiele frontów. Nie należałem do tego typu basiorów i wolałem spędzić jeszcze dziesięć samotnych walentynek, niż rozdawać kwiaty każdej waderze. Ach, to wszystko jest takie skomplikowane...
Moje dość dziwne przemyślenia przerwał bardzo smutny dźwięk. Początkowo nie wiedziałem co to, a kiedy już się zorientowałem, próbowałem zlokalizować jego źródło. Na szczęście z pomocą moich mocy przyszło mi to z łatwością i już po chwili znalazłem wilczycę, która cicho szlochała, siedząc na malutkim drzewku. Była ogólnie biała i miała wiele innych pastelowych kolorów na włosach i sierści, a wśród wszystkich tych słodkich kolorów znajdował się też czarny - jedyny kolor, który sprawiał, że wilczyca była widoczna na tle białego puchu. 
Obraz zapłakanej, młodej wadery nieco mną poruszył, a bardziej - wstrząsnął. Szybko podszedłem do drzewa i spojrzałem w górę.
 - C-Cześć. - Zacząłem niepewnie, nie wiedząc za bardzo jak mam się zachować w takiej sytuacji.
 - Kim jesteś? - Zapytała pełnym goryczy głosem, odwracając w moją stronę zapłakane oczy.
 - Mam na imię Corey... - Wykrztusiłem cicho. 
 - Co tu robisz? - Pytała dalej. Ewidentnie chciała, abym zostawił ją w spokoju, jednakże mój honor i natura nie pozwalały mi na to, co zmuszało mnie do pozostania przy niej i drążenia tematu.
 - Usłyszałem płacz jakiejś damy, więc pobiegłem jej na pomoc. I oto jestem. - Powiedziałem.
 - Wolałabym zostać sama. - Rzekła z małym uśmiechem i rzuciła mi wymowne spojrzenie. Postanowiłem, że odpuszczę... - Ale to miłe, że się martwisz.
 - A kto by się nie martwił na moim miejscu? - Zapytałem.
 - Alois. - Wyszeptała. 
 - Problemy sercowe? - Westchnąłem pytająco w odpowiedzi, a biała wilczyca jedynie pokiwała smutno głową. Mając jaśniejszy obraz sytuacji, postanowiłem działać. Jednym susem znalazłem się na drzewie. - Słuchaj... Ech, nawet nie wiem jak mam się do ciebie zwracać... Jak masz na imię?
 - Kiiyuko. - Powiedziała cicho i podała mi łapę, którą lekko uścisnąłem. Miała delikatne i aksamitne wręcz łapy, odpowiednio przycięte pazurki i niezbyt szorstkie poduszki. Prawdziwa dama.
 - Chciałbym ci pomóc, ale... pozwolisz mi na to?
 - T-Tak. - Powiedziała, kiedy delikatnie otarłem jej łzę z policzka.
 - Dobrze, powiedz mi zatem dokładnie, dlaczego płaczesz przez Alois'a?
 - Skrzywdził mnie, złamał serce... a dzisiaj walentynki... Nie tak to sobie wyobrażałam. - Zaczęła, nie wiedząc chyba za bardzo, jak ma mi to wszystko wyjaśnić.
 - Rozumiem... - Zamyśliłem się przez chwilę. - Dlaczego złamał ci serce?
 - Zaczęło się niewinnie. Były Mikołajki, chciałam mu sprawić przyjemność i podarowałam mu porcelanowego aniołka... w podzięce postanowił cisnąć nim o ścianę... figurka rozpadła się na części... - Mówiła powoli, a w jej oczach zbierała się nowa porcja łez. Słuchałem wstrząśnięty. - Przyszedł do mojego pokoju z wiankiem, myśląc, że wszystko załatwi... Pamiętam nawet co mi wtedy powiedział... 
 - Możesz mi powtórzyć jego słowa? - Zapytałem, lekko drżącym głosem.
 - ''Wariuję przez ciebie. Nie potrafię nad tym zapanować, co doprowadza mnie do szału. Jesteś pierwszą ze znanych mi wader, przez którą zaczynam mieć wątpliwości, która przewraca mój świat do góry nogami. Jesteś jedyną, która sądzi, że składam się z czegoś więcej niż tylko warstwy lodu. Twoje słowa, gesty i postępowanie są tak niepojęte... że aż fascynują. Pragnę i zarazem nienawidzę być obok ciebie, bo wtedy przestaję zachowywać się... jak ja.'' - Zacytowała Kiiyuko.
 - Więc dlaczego płaczesz? - Zapytałem. 
 - Wiem, że chciał mnie przeprosić, ale nie do końca zrozumiałam przekaz tych słów... Nigdy nie wybaczę mu tego, jak mnie potraktował. - Powiedziała i znów zaczęła rzewnie płakać. Miałem tego dosyć. Lekko przytuliłem ją do siebie. Wiadomo, wolałaby, aby na moim miejscu był Alois, nawet jeśli go nienawidzi. Na chwilę obecną musiałem jej jednak wystarczyć.
 - Nie znam Alois'a, ale po tych słowach, które wtedy wypowiedział, jestem pewien, że nie jesteś mu obojętna. Daj mu tylko czas, aby zrozumiał swój błąd. Rozsądnie postępujesz, stając się dla niego niedostępna: dajesz mu tym jasno do zrozumienia, że na prawdę przesadził i łatwo nie będzie, jednak odpuść, jeśli nie chcesz, aby zniknął z twojego życia. W końcu się podda, choćby był nie wiem jak wspaniałym wojownikiem. - Powiedziałem. - Jestem pewien, że los się do ciebie uśmiechnie, nawet dzisiaj. Przecież nie przegapi takiej okazji, aby ponowić próbę przeproszenia cię. Z drugiej strony, jest bardzo wcześnie, powinnaś mu dać czas wszystko przygotować.
 - Twoje słowa są bardzo abstrakcyjne... - Skwitowała wilczyca. Pokręciłem smutno głową.
 - Ciężko mi rozmawiać o miłości. - Odpowiedziałem. - To niesamowicie delikatny temat.
 - Co powinnam zrobić?
 - Zrelaksować się i poczekać trochę, aby Alois mógł przygotować przeprosiny.
 - Przeprosiny? Chyba faktycznie go nie znasz...
 - Znałem idiotę takiego jak on. - Rzekłem, mrużąc oczy. - Zaufaj mi.
Wilczyca popatrzyła na mnie ostrożnym i zaniepokojonym wzrokiem, po czym wymamrotała cichutko:
 - No dobrze. A masz jakieś pomysły, jak mogę się zrelaksować?
 - Jeśli chcesz, możemy się gdzieś przejść. Proponuję Koło Młyńskie.
 - Dosyć romantyczne miejsce. - Zaśmiała się. Miała piękny śmiech. Postanowiłem sprawić, aby śmiała się jak najczęściej.
 - No cóż... - Zawstydziłem się lekko. Kiiyuko szturchnęła mnie w bark.
 - Spokojnie, nie czerwień się. Możemy iść, jeśli nie masz nic lepszego do roboty.
 - Dobrze. - Uśmiechnąłem się. - Chodźmy.

< Kiiyuko? >

Opowiadanie na Konkurs #3. PROSZĘ OCENIAĆ OD 1 DO 5 NA HOWRSE!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!