Popatrzyłem na nią z góry. Pomimo, iż była wysoka, jak na waderę, wciąż byłem od niej wyższy o głowę, może nawet większy. Zlustrowałem dokładnie fioletową przybyszkę, która przed chwilą dosłownie spadła z nieba, zapewne pikując niczym jastrząb na polowaniu. Nieszczególnie zaskoczony jej nagłym pojawieniem się, uśmiechnąłem się lekko i pokłoniłem nisko. Wszak to dama.
- Witam cię zatem na terenie Watahy Krwawego Wzgórza - przemówiłem wyniośle, wziąłem płytki oddech i kontynuowałem. - zwanej w dalekich krainach Ziemi Wojny Watahą Elektryczności. Me imię brzmi Silent Fear i pełnię w tej społeczności funkcję mordercy do zadań specjalnych. - Rzekłem, przedstawiając w jednej wypowiedzi zarówno siebie, jak i watahę.
- Och, a więc wciąż jestem w tym samym świecie. - Zamyśliła się wadera. Jeszcze raz uważnie się jej przyjrzałem. Tak, jej sierść rzeczywiście była tak poczochrana, że nawet pikując z niewyobrażalną szybkością, nie miałaby potem takiej fryzury. - Dobrze, mógłbyś mnie zaprowadzić do alf?
- Chwileczkę. - Rzekłem, unosząc brwi i złapałem wilczycę za bark, aby ją zatrzymać. - Z jakiej watahy pochodzisz?
- Urodziłam się w Watasze Podniebnej Krainy. Moja rodzina nie była zbyt zamożna. - Wytłumaczyła. Na jej twarzy malowało się lekkie zaskoczenie. Kto by pomyślał, że Silent Fear umie być stanowczy? Hah.
- A ja myślałem, że tam żyją sami arystokraci. Dlatego się stamtąd wyniosłem. Nie mieliśmy chyba okazji się poznać. - Powiedziałem.
- Zapewne. Przez cztery lata szkolono mnie w różnych dziedzinach magii. - Powiedziała. Szczerze, nudziła mnie już ta rozmowa. - To co, idziemy?
- Właśnie miałem ci zadać to pytanie. Chodź za mną. - Rzekłem. Droga przebiegała w ciszy, szliśmy po świeżym śniegu. Kruki znęcały się nad jakąś padliną, a świat był tak szary, jak zawsze. Żadnych specjałów.
- Może... opowiesz mi coś o sobie? - Zagadnęła wilczyca.
- Wątpię. - Mruknąłem. To była ta rzecz, której nienawidziłem. I ten moment znajomości, w którym stawałem się prawdziwym mną...
< Sonea? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!