Nie zrobiłam chyba dobrego wrażenia na basiorze, właściwie nie zależało mi na tym. Chciałam jedynie pogrążyć się we własnych myślach i nadal śpiewać, choć szczerze mówiąc, mój śpiew był najbardziej denerwującym zjawiskiem, jakie znałam. Ale z drugiej strony, była to inna forma wyżywania się... bo ile można się ciąć? W końcu zabrakło mi miejsca, więc musiałam znaleźć alternatywę.
- Chyba denerwuje cię moje towarzystwo... Wybacz. - Powiedział wilk, wyraźnie zasmucony długą ciszą z mojej strony. Rzuciłam mu jednak w miarę przyjazne spojrzenie.
- Zachowałabym się jak pusta damulka, gdybym pozwoliła odejść komuś, kto zaczął ze mną rozmawiać. - Rzekłam. - Nie chcę wyjść na hipokrytkę. Siadaj. Mam tylko nadzieję, że nie jesteś jednym z tych wiecznych wesołków, którzy tak bardzo trują mi życie swoją egzystencją...
- O to się nie martw. - Powiedział, natychmiast siadając obok. - Niezła z ciebie zagadka... Jesteś taka niedostępna, a jednak nie odpychasz innych. To trochę dziwne.
- Nie mam w zwyczaju skreślać innych już na początku znajomości. - Odparłam. - Ale wystarczy mi kilka zdań, aby już mieć wyrobione pewne zdanie o wilku. Jak dotąd, zauważyłam jedynie, że potrafisz dać komuś spokój, jeśli tego chce. Natręctwo to cecha, której nie lubię. Dobra, dość gadania o mnie. Może powiesz coś o sobie, hm? Długo tu należysz?
- Nie, od paru dni. Nie ma we mnie nic na tyle interesującego, aby można było ci to przedstawić. - Rzekł wilk i wskazał na moje pudło, które leżało obok mnie. - To twoja gitara?
- Tak. - Odparłam. - Czasami sobie trochę pobrzdąkam.
- Na pewno wychodzi ci to równie ładnie, co śpiewanie. - Uśmiechnął się.
- Ani jedno, ani drugie nie wychodzi mi ładnie. - Odparłam stanowczym tonem.
- Przestań. Nie potrafisz przyjmować komplementów.
- Nie lubię ich otrzymywać. - Rzuciłam, lekko zirytowana tak nagłą zmianą tematu. Wzrok wilka był bardzo wymowny. Zapewne zastanawiał się jak ma ze mną rozmawiać, aby nie wyjść na idiotę. W moich oczach wcale nie był idiotą, wydawał się sympatyczny, jednak niełatwo jest mi się otworzyć na kogoś, kogo znam kilka chwil. Co nie oznacza, że od razu będę go traktować jak zwykłe ścierwo. Byłam w nawet przystępnym humorze, Tim miał wielkie szczęście.
- Ech... masz trudny charakter. - Stwierdził.
- Hej, możemy już w końcu przestać mówić o mnie? To mój najbardziej znienawidzony temat... - Wyszeptałam.
- Och, wybacz... - Zmieszał się szybko i spuścił wzrok. Naprawdę myśli, że już go nie lubię.
- Ej, spokojnie, skąd miałeś to wiedzieć? Proszę, nie miej mnie za zimną jędzę już na początku znajomości.
- Ech... żaden z dotąd podjętych tematów nie był wygodny. - Stwierdził wilk.
- Proponujesz jakiś nowy? - Zapytałam. Nie miałam zbyt wielkiego doświadczenia w rozmowach z innymi wilkami, więc wiadomo, że mi nie wychodziło. Szczerze, nie za bardzo się starałam... przecież to i tak nie miało sensu, jak wszystko
- Proponuję, abyśmy przestali rozmawiać. - Rzekł. Mina mi zrzedła, jednak ten uśmiechnął się i dokończył. - Mogę ci coś zaśpiewać, jeśli chcesz.
- Znasz coś od Linkin Park, co można zagrać na akustyku? - Zapytałam, podając mu gitarę.
- Ech, będzie mały problem: ja nie umiem grać na akustycznej... Musiałabyś zaproponować piosenkę, a ja mogę ją zaśpiewać, podczas gdy ty będziesz tworzyć ścieżkę instrumentalną. - Powiedział. Wybór piosenki był oczywisty.
- ''The Messenger''. - Powiedziałam dumnie. Ta piosenka... wywoływała we mnie wszystkie emocje naraz. Potrafiłam się przy niej śmiać, a jednocześnie płakać. Jednak ostatnio, najczęściej kończyło się to płaczem. Miałam nadzieję, że głos Tim'a będzie na mnie mniej oddziaływał, niż głos Chester'a Benningtona. Mając tą nadzieję, zaryzykowałam. - Znasz?
- Tak. - Odpowiedział. Rzuciliśmy sobie wymowne spojrzenia. Rozpoczęliśmy swój ''koncert''.
Niestety, ryzyko okazało się moim wrogiem, choć przeważnie zwykłam je nazywać swym drugim imieniem. Głos Tim'a nie podobał mi się tak, jak głos mojego wokalisty, ale również miał w sobie to coś, co dopieszczone słowami tekstu, wywoływało u mnie płacz. Oczy zaszły niby mgłą, stając się jak ze szkła. Pod koniec piosenki praktycznie nie widziałam już progów gitary, ale wciąż starałam się grać tak, jak gdyby nic się nie działo. Tim'owi to chyba nie przeszkadzało, jego oczy przez całą piosenkę były zamknięte, jakby przeżywał dobitnie każde jej słowo. Nareszcie znalazłam kogoś, kto jest choć w minimalnym stopniu podobny do mnie, pod względem przeżywania utworu i jego treści, delektowania się muzyką... To mnie pocieszało.
Kiedy muzyka ucichła, Tim otworzył oczy, które wręcz błyszczały. Śpiewanie ewidentnie musiało należeć do jego ulubionych zajęć, sprawiało mu to najwyraźniej ogromną radość, jednak mój płacz szybko mu ją odebrał.
- Ej, Lost, co jest?
W myślach wciąż powtarzałam słowa pierwszej zwrotki piosenki...
When you feel you're alone
Cut off from this cruel world
Your instincts telling you to run
Listen to your heart
Those angel voices
They'll sing to you
They'll be your guide back home
Dopiero po kilku sekundach zdałem sobie sprawę, że basior zadał mi pytanie, na które nie otrzymał odpowiedzi. Starałam się zatrzymać łzy, które zaznaczając mokre szlaki na moich policzkach, spadały w końcu na ziemię, by utworzyć niewielkie zniekształcenie na śnieżnej pokrywie.
- Nic, nic... - Rzekłam wymijająco, jak najbardziej opanowanym głosem. Wiedziałam, że mi nie wyszło.
- Jasne. - Mruknął. - Dlaczego płaczesz?
- Każda piosenka, którą kiedykolwiek wybieram do czegokolwiek, ma swoją historię w moim życiu. Ta też, choć nie jest ona ani długa, ani zabawna. Miałam kiedyś osobę, która była mi bliższa, niż ktokolwiek inny... a to była jej ulubiona piosenka mojego ulubionego zespołu. Brzmi to głupio, ale przez to wiele dla mnie teraz znaczy. Poza tym, ten tekst... Ach, szkoda gadać. Płaczę z byle powodu.
- Nie. - Powiedział krótko, lekko drżącym głosem. Spojrzałam na niego. Jego wzrok stał się lekko wystraszony, zaczęłam zastanawiać się dlaczego. Po chwili poznałam powód. W chwili, kiedy zamknęłam oczy, by wypuścić kolejne łzy, poczułam ciepło. Dopiero po paru chwilach zorientowałam się, w jakiej sytuacji się znajduję... Mój płacz najwyraźniej miał na niektórych podobny wpływ, jak na mnie niektóre piosenki, bo Tim nagle przyciągnął mnie do siebie i przytulił. To było bardzo miłe, że nie pozostał obojętny na mój smutek. Ta sytuacja była jednak lekko krępująca, więc nie trwaliśmy zbyt długo w tym uścisku. Chociaż osoba, w której byłam zakochana, nie odwzajemniała moich uczuć, czułam że taka ''zdrada'' jest nie na miejscu. Chociaż było to niewątpliwie przyjemne i pocieszające, coś nie pozwalało mi długo tak pozostać... Czy to głupie? Być może, ale nic nie poradzę na swoją dość dziwną osobowość.
- D-Dzięki. - Powiedziałam, lekko zarumieniona.
- N-Nie ma za co. - Odparł, jego twarz była chyba tak samo czerwona, jak moja.
- Ej... - Zaczęłam powoli.
- Co? - Zapytał, mrugając kilka razy oczami.
- Wiesz, te walentynki w sumie nie są takie złe. Całkiem miło spędzam czas. - Uśmiechnęłam się w stronę wilka.
- W takim razie, również się cieszę. - Powiedział. - C-Co powiesz na spacer, aby fajnie zakończyć ten dzień?
- Chętnie, ale mam jedną prośbę. Dzisiaj już raczej nie będę śpiewać ani grać, poszedłbyś ze mną do jaskini odłożyć gitarę? To niedaleko, a przy okazji mogłabym wziąć dla nas jakieś przekąski.
- Nie ma problemu. Poniosę gitarę za ciebie. - Powiedział.
- O nie, już nie przesadzaj z tym byciem gentlemanem. - Uśmiechnęłam się lekko. - Moja gitara to świętość. Chociaż jest to bardzo miłe, nie mogę się na to zgodzić.
- A może poniosę to? - Zapytał, wskazując łapą na moją czarną kostkę, która leżała sobie obok pokrowca. Trzymałam w niej nuty, kostki do gitary, zapasowe struny, stroik i inne akcesoria, ale także swoje teksty.
- Dobrze. Miło z twojej strony. - Uśmiechnęłam się do wilka.
Kiedy Tim podnosił plecak, wypadła z niego kartka... z moją niedokończoną piosenką, którą wczoraj zaczęłam. Wilk, nieświadomy tego, że nie jest jeszcze ukończona i nikt nie może jej przeczytać, zaczął czytać na głos:
- ''Dla moich''...
- Nie czytaj tego! - Krzyknęłam i szybkim susem skoczyłam do niego, wyrywając mu karteczkę z ręki. - Jeszcze nie skończyłam tej piosenki...
- Piszesz swoje teksty?
- No pewnie. - Odparłam. - Nie są zbyt dobre, ale i tak nie piszę ich pod publikę. Opinia innych mnie nie interesuje, a ja i tak stwierdzę, że są słabe.
- Na pewno są równie ładne, jak twój głos. - Uśmiechnął się.
- Kiedyś będziesz miał okazję się przekonać, że to nieprawda. - Rzekłam i posłałam mu delikatny uśmiech. Zarzucił sobie plecak na ramię, ja wzięłam pokrowiec z gitarą w środku i poszliśmy w stronę mojej jaskini.
< Tim? Co dalej? >
Opowiadanie na Konkurs #3. PROSZĘ OCENIAĆ OD 1 DO 5 NA HOWRSE!
Opowiadanie na Konkurs #3. PROSZĘ OCENIAĆ OD 1 DO 5 NA HOWRSE!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!