Sheira obudziła się, była trochę oszołomiona. Bałem się, że coś jej się stało, po tym, jak znalazłem ją nieprzytomną na ziemi.
- Nic ci nie jest? - Zapytałem troskliwie siedząc obok wadery.
- Gdzie ja jestem? - Mruknęła trochę oszołomiona.
- W naszej jaskini. - Odpowiedziałem spokojnie z lekkim uśmiechem na pysku.
- Chyba nic mi nie jest, tylko... nagle zemdlałam. - Rzuciła moja partnerka.
- Może to mieć jakiś związek z walką z niedźwiedziem... - Mruknąłem. - Czułaś się jakoś inaczej, przed tym, jak zemdlałaś? - Dodałem po chwili.
- Przez chwilę widziałam... - Odpowiedziała.
- Jak to? - Zapytałem z niedowierzaniem.
- Sama nie wiem... ale widziałam tylko stworzenia żywe, nic więcej... - Odpowiedziała niepewnie na moje pytanie z pyskiem skierowanym ku ziemi.
- Cóż, ważne że nic ci nie jest. Teraz odpoczywaj. - Rzekłem, po czym przyniosłem dwa kubki z ciepłą herbatą o smaku leśnych owoców z odrobiną mięty.
Wadera napiła się trochę, po czym zasnęła, ja przykryłem ją kocem z futra niedźwiedzia i powoli sączyłem herbatę, po chwili spostrzegłem się, że nie mamy już mięsa. Wyszedłem z jaskini i poszedłem na polowanie z moim nożem, Shadow Panter. Po kilkunastu minutach spostrzegłem żubra pośród kępki młodych drzew iglastych. Zwierzę zaczęło na mnie szarżować, skorzystałem z sytuacji, wskoczyłem na jego grzbiet i poderżnąłem mu gardło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!