Wstając przemyślałem wszystko, co robiłem, kiedy zrobiłem i gdzie zrobiłem. Było około szóstej piętnaście. Ledwo utrzymując się na łapach, ruszyłem na zewnątrz, by trochę się przewietrzyć i przy okazji upolować dla siebie jakieś śniadanie. Wybrałem się na jakąś łąkę, nie chciałem obżerać się nie wiadomo jak. Niedaleko jakiś szarak uderzał swoimi łapami o ziemię jakieś dwa metry ode mnie. Zacząłem się zakradać i skoczyłem. Pff, to nie było trudne. Już po dwudziestu sekundach szedłem powoli w stronę jaskini. Kiedy tam dotarłem, ułożyłem się obok mojego jaja, czyli na moim posłaniu i zacząłem spokojnie jeść.
- Kiedy ty w końcu stąd wyjdziesz? - mruknąłem i dotknąłem łapą delikatnej skorupki jaja.
Jajo było takie, jak przedtem. Leżało sobie spokojnie i nic. Trwało w bezruchu cały czas. Zaczynałem się powoli martwić, czy zawartość tego jaja nie jest martwa...
- Ech... Funky... wyłaź! - trąciłem łapą mocniej, aż w końcu jaskinię rozświetliło rażące światło...
***
Obudziłem się w miejscu, gdzie było bardzo ciemno w przeciwieństwie do oświetlonej jakby żarówkami LED jaskini. Zacząłem szukać jaja. Nigdzie go nie znalazłem. Nawet jeśli Funky była martwa, musiałem znaleźć jajo.
- Funky! - wydarłem się.
Nie wiem, po co, jak i tak w niczym nie pomogło. Bałem się, że mogę na jajo nadepnąć więc przycupnąłem na ziemi i zakryłem pysk w łapach. Blisko było do mojego płaczu. Nagle usłyszałem ciche skrzeczenie. Podniosłem łeb i ujrzałem przede mną małego smoka. Wyglądał podobnie jak jajo, oczywiście tylko kolorystycznie.
- Funky? - popatrzyłem na zwierzątko otwierając pysk ze zdziwienia.
Mały smoczek tylko do mnie podszedł i położył się między moją jedną a drugą łapą. Funky zwinęła się w kłębek i zasnęła. Na szczęście miałem przy sobie moją torbę, którą zdjąłem, by przełożyć do niej smoka. Próbowałem to robić tak, by nie obudzić smoczycy, ale ona po chwili otworzyła oczy. Kiedy siedziała w torbie, ziewnęła przeciągle i zwinęła się w kłębek na dnie torby. Nasuwało się jedno pytanie: co teraz? Zacząłem iść niepewnie, ale po kilku krokach znów światło rozjaśniło ciemność. Stałem teraz w swojej jaskini w tym miejscu, gdzie stałem przed całym zdarzeniem. Spojrzałem nerwowo na posłanie. Później do torby. To nie był sen. Funky nie spała zbyt długo, kiedy zdjąłem torbę obudziła się rześka i chętna na zwiedzanie świata.
- Moja malutka... - rzekłem przymilnie patrząc, jak kładzie się na grzbiecie i podgryza końcówkę ogona. - Chodź tu...
Wziąłem małe ciałko smoka w łapy i przybliżyłem do siebie.
- Trzeba by ci było zrobić posłanko... Może, póki jesteś jeszcze malutka, będziesz spała obok mnie? - zaproponowałem, a smok spróbował złapać moje ucho. - Ech... czyli tobie obojętne?
Zaśmiałem się cicho. Zostawiłem Funky w pokoju tak, by nie uciekła, a sam wyszedłem polować. Na razie musiałem polować dla dwóch. Z daleka wyczułem stado jeleni. Zacząłem iść za zapachem i po chwili ujrzałem silnego samca ze swoimi sarnami, niektórymi z dziećmi. Jako iż ja też chciałem coś przekąsić, wybrałem dorodną sarnę, która chodziła trochę dalej od stada. Zakradłem się w śniegu, chodź moje kolory nie dobrze kamuflowały na śniegu. Kiedy chciała rzucić się do ucieczki, skoczyłem na nią i wgryzłem w kark. Trzymałem się długo, póki sarna nie upadła. Padlinę zaciągnąłem do jaskini, a później do pokoju, gdzie było moje posłanie. Oczywiście Funky w nim nie było. Westchnąłem i zacząłem szukać smoka. Zacząłem się rozglądać, a Funky... próbowała wdrapać się na drzewo. Podszedłem do niej i westchnąłem.
- No, no... i po co próbujesz? Nie uda ci się, głuptasie... - wziąłem smoka na grzbiet i zaniosłem na swoje posłanie.
Funky zjadła, ja też i poszliśmy spać. Był to długi dzień, ale wspaniały...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!