niedziela, 14 lutego 2016

Od Lost In Dreams - Walentynki? Sralentynki! cz 2

UWAGA, PONIŻSZY TEKST ZAWIERA WULGARYZMY! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!

Poprzednie opowiadanie

Ogień zawsze był moim żywiołem. Czasem zastanawiałam się, czy gdybym chciała się zabić, nie wskoczyłabym w ogień, podpalając się. Płomienie zżerałyby mnie żywcem, aż pozostałoby jedynie dopalające się i dymiące, poczerniałe serce, które moi jakże kochani znajomi, którzy wpędzili mnie w to piekło, mogliby podziwiać w swoich najgorszych koszmarach! Zginęłabym cicho, zupełnie jak kartka, której tekst przed chwilą odśpiewałam, po czym zapałałam nienawiścią do tego przedmiotu i wrzuciłam go w trawiący wszystko, bezlitosny ogień.
 - Mogę wejść? - Usłyszałam ciche, aczkolwiek śmiałe pytanie. Nie potrzebowałam ani dwóch sekund, aby zorientować się, że to mój największy przyjaciel, Anonymous.
 - Ta, pakuj się. - Mruknęłam, pospiesznie ogarniając całe pomieszczenie.
 - Czy gdybym powiedział, że ładnie dziś wyglądasz, wkurwiłabyś się? - Zapytał prosto z mostu.
 - Nie. - Powiedziałam. - Dzisiaj jestem już tak wkurwiona, że nie jesteś w stanie pogorszyć sytuacji.
Mój towarzysz jednym, zwinnym ruchem złapał mnie za łapy i posadził na posłaniu. Patrzyłam na niego zaskoczona i lekko zmieszana. Rzuciłam mu ponaglające spojrzenie, a ten zaczął mówić:
 - Czy wkurwiona Lost In Dreams może mnie przez chwilę posłuchać? Mam niespodziankę na walentynki. - Wypowiedział te słowa, które jeszcze długo dudniły mi w uszach. Po chwili wziął głęboki oddech i zaczął śpiewać... głosem anioła.


Zaśpiewał piosenkę, której zawsze słuchałam, kiedy Anonymous był daleko. I której on zawsze słuchał, kiedy ja byłam daleko.

Your eyes are swallowing me
Mirrors start to whisper
Shadows start to sing
My skin's smothering me
Help me find a way to breathe

Time stands still
The way it did before
It's like I'm sleepwalking
Fell into another hole again
It's like I'm sleepwalking

Wake up!
Take my hand and
Give me a reason to start again
Wake up!
Pull me out and
Give me a reason to start again

Te słowa zawsze kojarzyły mi się z nim, szczególnie ostatnia zwrotka... Popłakałam się tam jak dziecko, a gdy tylko basior skończył, rzuciłam mu się na szyję i płakałam w jego ramię do momentu, aż się uspokoiłam. Ten płacz... miał wiele cech. Był szczery, jednocześnie powstały z wielkiego żalu i radości, które jednocześnie przeszywały moje serce. 
- Teraz masz pretekst, aby wznowić granie na gitarze. Kiedy będę sławnym wokalistą, chcę cię mieć za gitarzystkę. - Zażartował. To był niesamowity moment. Najpiękniejszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałam... 
Wszystko pięknie, ale...
I tak nienawidzę walentynek!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!