wtorek, 23 grudnia 2014

Od FireBlast'a - Wyznania

Wpatrywałem się w miejsce, zwane horyzontem, gdzie woda i niebo stanowiły jedność, ale jednak były czym innym. Podobnie było z miłością. Nie wiem czy kogoś kochałam, ale myślę... Myślę, że tak. Zawsze kiedy złe chwile dawały mi się we znaki, przypominałem sobie mój pierwszy pocałunek i twarz wadery. Taravia zawsze miała taki piękny uśmiech, który nie odstępował jej na krok. Dodawał jej uroku i dziewczęcości, co w niej ubóstwiałem. 
Westchnąłem głęboko. Czułem zimny śnieg, który prószył na mnie z nieba. Wchłaniał się w ciepłą sierść, a potem znikał. Ten cykl cały czas się powtarzał. Nawet niektóre płatki przetrwały kilka sekund na mojej sierści, zanim ostatecznie pożegnały się z tym światem. Rozłożyłem swoje skrzydła. Byłem gotowy do lotu. Pamiętam, że ostatni raz latałem jako szczeniak. Trzymałem wtedy Taravię w ramionach, aby mogła podziwiać świat z lotu ptaka. Już miałem wzbić się w powietrze, kiedy usłyszałem miękkie kroki na piasku, pokrytym warstwą puchu. Dobrze wiedziałem kto to.
- Cześć. - rzekła wadera. Nie odwróciłem głowy. Zwinąłem skrzydła. Kiedy podeszła do mnie i usiadła obok, powiedziałem wreszcie:
- Hej, co tam u ciebie? - zapytałem. 
- A po staremu, a tam?
- Bywało lepiej. - mruknąłem, jakby do siebie. Zawsze umieliśmy odnaleźć wspólny temat, lecz to uległo zmianie.Odkąd dowiedziałem się, że Taravia...
- Idziesz na to wojnę? - wyskoczyła jak Filip z konopi. Znała odpowiedź na to pytanie, ale może żywiła jeszcze jakieś nadzieję, że nie pójdę.
- Tak... A ty? - skinęła głową. Ta rozmowa była pozbawiona sensu.
- Będę walczyć w pierwszej linii, razem z Midasem. - oznajmiła. Pierwsza linia? Aż tak dobrze walczyła, ale jednocześnie mogła paść pierwszą ofiarą.
- Ja będę wspierał z góry. Latających wilków jest niewiele w watasze. 
- Yhym. - mruknęła. Cały drżałem. Nie miałem odwagi na nią spojrzeć. Nagle z oczu przyjaciółki popłynęły łzy. 
- Co się stało? - zapytałem czule. Chciałem ją objąć, ale się zawahałem. Nie wiedziałem czy czuła to samo. 
- Kocham cię, to się stało. - jej odpowiedź mnie zaskoczyła. Bez chwili zwłoki położyła mi łapy na klatce piersiowej. Pocałowała mnie czule. Odsunęła się powoli, zanim odeszła, szepnęła:
- Greyback przewidział, że zginę na wojnie, więc przyszłam się pożegnać. 
Stałem tak jak głupi z kilka minut. Zastanawiałem się na wszystkim. Z moich oczu wciąż leciały łzy. Nie mogłem jej przed tym uchronić. Po prostu nie mogłem. Nienawidziłem siebie za to.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!