Jako, że nigdy nie lubiłam owijać w bawełnę, co cechowało większość istot z Klanu Wiecznej Kary i Wyrzutów Sumienia, oznajmiłam krótko:
-Podejrzewam, że znalazłam ciało waszej matki w pobliżu Dymiących Gór.
Po tych słowach przez dłuższą chwilę panowała martwa cisza, którą jako pierwszy przerwał nadzwyczaj opanowany, jak na to, co przed chwilą usłyszał. Ril:
-Chcesz powiedzieć, że ona....nie żyje?
-Owszem, ale i tak każdy z nas kiedyś umrze, czyż nie?- zapytałam zaczepnie.
-Jak możesz tak mówić?!- wykrzyknęła wściekle Callie podrywając się zapłakana w kamienia, na którym wcześniej siedziała i zmierzając w moją stronę.
-Nie radzę, bo Ciebie może zaraz spotkać to samo.- ostrzegłam ją, w ogóle się nią nie przejmując.
-Najpierw musiałabyś pokonać mnie.- oznajmił jej brat, wchodząc pomiędzy nas.
-Żaden problem.- stwierdziłam.
-Cassandro, nie chcemy tutaj dodatkowych trupów, więc lepiej się uspokój i zaprowadź nas do miejsca, w którym odnalazłaś ciało.- wtrącił się Gustaw.
-Dobrze, ale ostrzegam, że jeśli dalej będą mnie prowokować, to wyślę ich w pobliże Hadesu. I to w dodatku bez obola.- rzekłam i wyszłam dumnie z jaskini, a oni za mną.
<Gustaw, charakter Cassandry jest podobny do Mo, więc może być ostro.....>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!