czwartek, 4 grudnia 2014

Od Laeti - Wybaczam ci...

Proszę o wolne czytanie tekstu, włączając wcześniej ten podkład od początku:
 
Kiedy dojdzie do "***" proszę o przewinięcie muzyki na 6:15 minutę. Naprawdę zalecam, gdyż lepiej poczujecie ten klimat.
~~~
Uniesiona głowa do góry, łapała płatki śniegu. Niektóre rozpuszczały się na nosie, a inne wnikały w sierść, wyróżniając się jeszcze kilka sekund na czarnym tle, przed "śmiercią". Śnieg był zimny... Zupełnie jak moje uczucia do Karo, kiedy postanowiłam od niego odpocząć, aby przemyśleć to wszystko. Moje uczucia do niego nie zmieniły się... Był moją pierwszą miłością. Zawsze będą go kochać, bez względu na wszystko. Jednak gdzieś w głębi serca, bałam się. Bałam się tego bólu, który teraz przeżywałam. Wiedziałam, że Karo wybrał mnie... Ale nawet fakt, że Shelby wyznała mu miłość... Bolał. Lubiłam Shelby... Nie miałam do niej pretensji. Nie było to jej winą, że pokochała mojego ukochanego. Kiedy dowiedziałam się, że odeszła z watahy, ulżyło mi. Bałam się też tego, że basior pod wpływem depresji zwiążę się z nią, choć to było niemożliwe, lecz istoty pod jej wpływem są nieobliczalne. Tym bardziej, że Karo ostatnio miał sny... Koszmary. 
- Mamo? - za sobą usłyszałam głos Megan. Odwróciłam łeb, napotykając jej wzrok. Owinęła się swoimi ogonami, aby ogrzać swoje ciało. Niepewnie przysiadła obok mnie i wtuliła się do mojego boku. - Wiem, że Shelby wyznała miłość tacie. - podjęła trudną rozmowę. - Nie rozumiem jednego... Czemu go zostawiłaś? Nie kochasz go? - zapytała. Westchnęłam głęboko.
- Słuchaj, kochanie, kocham twojego tatę. Jednak jeszcze pewnych spraw nie rozumiesz. Może wydaje ci się, że wszystko jej idealne. Też tak na początku myślałam. - rzekłam, na co córka skinęła lekko głową. - Jesteś szczęśliwa z Bloodspill'em, lecz przygotuj się. Miłość to wspaniałe, a zarazem trudne uczucie. 
- Domyślałam się tego mamo, ale postaw się w sytuacji taty. Jest samotny i jeszcze ma te koszmary. Potrzebuje nas, a szczególnie ciebie. Jakbym straciła mojego ukochanego, nie miałabym po co żyć. - szepnęła. - Dlatego proszę cię, daj szansę tacie. On ci dał, kiedy chciałaś nas opuścić...
***
Stałam przed jaskinią Karo. Czułam stąd jego zapach. Nie miałam odwagi wejść. Wszystkie moje uczucia odżyły by.... Smutek, ból, miłość, radość. Wszystkie by się mieszały, tworząc nicość. Jednak nie po to tu przyszłam, aby nad sobą się użalać.
- Laeti. - skulony basior w kącie, podniósł łeb do góry. Moje oczy przepełniły się łzami. Jednak nie mogłam ich teraz ukazać. Zrobiłam kilka kroków w przód.
- Witaj, Karo. Możemy wyjść na spacer? - zaproponowałam, na co się zgodził.
Szliśmy w ciszy. Czułam się tak oddalona od niego. Najbliższa mi osoba, wydała się tak obca. Czułam się tak, jakbym go nie znała. Nie wiedziałam co powiedzieć. To głupie! Przecież go kochałam, ale...
- Widziałaś już gwiazdy, Laeti? Zimną są wyjątkowe piękne. - rzekł tym głębokim głosem. Spojrzałam na niego. Wyglądał pięknie. Piękniej niż gwiazdy. Moje oczy błyszczały, kiedy się tak w niego wpatrywałam. Chciałam na zawsze zapamiętać takiego Karo.
- Karo... - szepnęłam, czułam, że po policzkach spływają mi łzy, nie mogłam ukrywać ich dłużej. Basior spojrzał na mnie. Wyglądał na zaskoczonego. - Ja ci wybaczam... 

< Karo? ;* Dokończysz? c: >

Dopisek od właścicielki wilka: W to opowiadanie również włożyłam wiele serca i użyłam emocji, które sama niegdyś czułam. Mam nadzieję, że to docenicie. =*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!