Cztery pory roku, a wśród nich musiała nadarzyć się ta.
Nie, żebym nie lubił zimy, ale teraz trudno było mi znaleźć cokolwiek do jedzenia. Chciało mi się potwornie jeść. Moje zmysły osłabiały się i ciągle chciałem spać - to nie były dobre oznaki. Wstałem nieporadnie z zaspy śnieżnej, w którą wpadłem, próbując wyrobić się na zakręcie, gdy goniłem jakąś łanię.
Zrezygnowany ruszyłem dalej. Przed oczami co jakiś czas pojawiały mi się mroczki, które zwalczałem trząsając łbem. Pomagało to w jakimś stopniu, ale wiedziałem, że nie jestem maszyną i mam swoje granice wytrzymałości, a teraz byłem na skraju wyczerpania.
Nie dość, że dawno nic nie miałem w brzuchu, to jeszcze byłem spragniony. Owszem mogłem napić się śniegu, ale był on dla mnie za zimny. Wolałem letnią wodę niż lodowatą. W każdym razie długo tak nie pociągnę.
Kiedy postawiłem kolejny krok, moja łapa zgięła się. Upadłem w śnieg. Nie chciałem już dalej iść. Mogłem tu umrzeć, zasnąć... Oddychałem ciężko, kiedy poczułem, że ktoś mnie obserwuje. Resztkami sił odwróciłem swój łeb.
< Wilku? Kim jesteś? ;3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!