Leżałem w jaskini. Chłód przeszył mnie, aż do szpiku kości. Nie obchodziło mnie to. W sercu czułem ciepło, którego nie czułem od dawna. Mój ból już mnie tak nie męczył. Wiedziałem, dlaczego się tak stało. Kochałem kogoś.
Oprzytomniałem. Dźwignąłem się na łapy. Ruszyłem przed siebie. Łapy same zaprowadziły mnie do miejsca, w którym chciałem się znaleźć.
-Witchita!-zawołałem. Nikt nie wyjrzał z jaskini. Postanowiłem się przejść na spacer. Szedłem tak długo, aż dotarłem nad klif. Tam rozłożyłem moje skrzydła. Wzbiłem się do lotu.
Z góry zauważyłem jakąś waderę stała nad plażą. Zaciekawiony przysiadłem nad pobliskim drzewem.Wadera wyglądała na smutną.
Odwróciła się. W tej chwili myślałem, że mnie dostrzegła. Źle myślałem. Wstała. Ruszyła przed siebie. Przechodziła pod moim drzewem, kiedy zapadła się gałąź. Upadłem prosto na przestraszoną wilczycę.
< Nasari ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!