Łapy niosły mnie dalej. Nie wiedziałem gdzie jestem. Nie wiedziałem ile tak idę. Nie wiedziałem jaka jest pora. Jedynie wiedziałem, że jestem wykończony.
Lubiłem ciepło, ale dzisiejszego dnia słońce nie dało mi wytchnienia. Panował straszny upał. Moje ciało pokryte futrem, nie ułatwiało mi znoszenia tego ciepła, wręcz przeciwnie.
Znalazłem drzewo, a pod nim ukochany cień. Opadłam na mech. Oparłem łeb o moje łapy. Mogłem spokojnie zasnąć. Zregenerować moje siły.
Obudziłem się. Słyszałem cykanie świerszczy. Na nieboskłonie widziałem księżyc oraz gwiazdy. Miliony gwiazd. Wyglądało to pięknie.
Zamknąłem oczy. Usłyszałem z daleka wycie. Wycie wilka. Otworzyłem oczy. Podskoczyłem do góry. Podniosłem pysk do góry i odpowiedziałem.
Ciszę przerwała odpowiedź wilka. Ruszyłem truchtem, nie przerywając interakcji z nieznajomym. Nie wiem, kiedy mój trucht przerodził się w bieg.
Wkrótce na szczycie wzgórza, zobaczyłem postać. Postać wilka. Patrzyła na mnie. Niepewnie podszedłem bliżej.
< Ktoś zechce dokończyć? ;D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!