Przebywanie w samotności... Ha, mogłoby się wydawać, że to moje hobby, a nawet powołanie... Ale nie, moim powołaniem pewnie były te pingwiny, które zostawiłem w domu. A teraz taka mała ciekawostka dla niewtajemniczonych - tam, gdzie mieszkałem, nie ma żadnych pingwinów, tylko foki i te białe, kudłate miśki. Pingwiny to taka moja wymówka. Jakby co, zwalam na moje kochane pingwiny... Ale cicho, nic nie mówiłem.
Siedziałem sobie nad romantycznym miejscem, ledwo co wstrzymywałem śniadanie. Roiło się tam od słodkości i romantyzmu... Ble.
Stanęła nade mną wilczyca. Wyglądała niewinnie, tak samo jak te białe misie, ale mogła być groźna, podobnie jak one. Wydała z siebie dźwięk. Takie piękne, dźwięczne ''Cześć''. Jak pingwin! Nie, no. Nie mówię po pingwiniemu. Ach, przepraszam coś mi dzisiaj odwala...
- Siema. - Wysępiłem od gardła marne słówko i wróciłem do obserwacji.
- Jestem Jinnie. - Ciągnęła blondynka. Jej sierść miała całkiem fajny odcień.
- A ja Lonely. - Odparłem i tym razem ciągnąłem dłużej. - Jesteś tu nowa?
- Pojawiłam się dość niedawno. A ty? - Zapytała, nieco bardziej wyluzowana.
- Ja też. Parę dni temu. Widzisz, już coś nas łączy... - Zaśmiałem się. Spojrzałem na nią. Odwróciła lekko wzrok. Zamrugała oczami.
- Twoje imię chyba pasuje do twojego charakteru...
- Uwierz mi, trafniejszego moi rodzice wybrać nie mogli...
- A właśnie, gdzie jest twoja rodzina?
To pytanie mnie zaskoczyło. Nigdy nie spotkałem się z tym słowem.
- Nie znam tego słowa... Co to jest rodzina? - Zapytałem, spoglądając na Jinnie z nadzieją. Miałem nadzieję, że w końcu dowiem się co to jest. Wadera chwilę się namyślała, w końcu usiadła na pomoście i zaczęła mówić.
< Jinnie? Sorry, brak weny... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!