Podszedłem bliżej, a mój pysk oświetliły promienie słońca.
- Nie wiem jak ty, ale ja wracam do cienia. - Powiedziałem, cofając się pod drzewo. Wadera się uspokoiła. Była dość zamknięta. - Jestem Daniel. Ty, to... - Zmrużyłem oczy. - Jeśli się nie mylę, The Last Song Of Death.
- Skąd wiesz, wilku? - Spytała, lekko zdenerwowana. Zaśmiałem się.
- Niektóre wadery już się ciebie boją... Ich wrzask słychać w całej watasze.
- Nic nowego. A ty? Wrzeszczysz jak wadera, a może siedzisz pod miotłą i grzecznie czekasz aż przyjdę po twoje nędzne serduszko?
- Wybacz, droga damo, ale ja się niczego nie boję. Nawet ciebie.
- Uważaj. Mogę to szybko zmienić.
- Wątpię.
- Założysz się?
- Tego nie powiedziałem.
- Czyli jednak się boisz. - Rzekła, a oczy się jej zaświeciły.
- Tego też nie powiedziałem.
- Odważny jesteś, wiesz? Nikt chyba tak długo ze mną nie rozmawiał.
- Hah, no cóż, z tego słynę. - Popatrzyłem na swoje zakrwawione pazury. - I z rozlewu krwi, który często po sobie pozostawiam.
- No proszę, mamy wiele wspólnego.
< Death, odpises równie wlednemu i paskudnemu Danielowi? Plose. xd Fajnie się tak pise >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!