Nie znałem swoich rodziców... Byłem zbyt mały, by zdiagnozować, co się stało. Mogli zginąć pod zaspą, umrzeć z głodu, albo... po prostu mnie porzucić. Żywiłem się padliną, od maleńkości. Dopiero po jakimś czasie zacząłem polować na lisy polarne i szaraki, z czasem też na renifery. Moim śmiertelnym wrogiem była pewna niedźwiedzica polarna z niebieskimi oczami i czerwoną blizną, przebiegającą przez cały jej pysk. Pewnego dnia porzuciłem Arktykę, w poszukiwaniu jakiegoś stałego, nieco cieplejszego miejsca. Na Alasce musiałem podróżować, żeby mi łapy nie przymarzły, więc ruszyłem na południe. Natknąłem się na stały ląd, później okazało się, że to kontynent - Ameryka Północna. Tu postanowiłem się osiedlić. W Kanadzie. Było tam jednak za dużo łosi i klonów. Od tego wszystkiego kręciło mi się w głowie. W końcu po małej podróży dotarłem do Stanów Zjednoczonych. Zakochałem się w tym miejscu i postanowiłem się gdzieś tu osiedlić. Znaleźli mnie Daniel i Fury. Oni mnie przyprowadzili przed oblicze wspaniałego przywódcy, Gustawa i strachliwej alfy, Ginewry. Poznałem tu potem Jinnie i Mikasę. Nie jestem taki samotny jak kiedyś... Nie wiem, czy mam z tego powodu śmiać się, czy może płakać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!