Serce mocniej mi zabiło, kiedy siadaliśmy nad wodą.
- Picallo. - Rzekłem.
- Co takiego? - Spytała.
- Ach, nic. - Odparłem z rezygnacją. - Nie ważne.
- Dobra, jak chcesz. - Pomoczyłem łapę w wodzie i lekko chlapnąłem Picallo. Ona ze śmiechem wepchnęła mnie do wody, a ja pociągnąłem ją za sobą. Wynurzyliśmy się i śmialiśmy głośno. Mało tego, wielki liść spadł prosto na mnie, zakrywając moją głowę i twarz. Picallo wybuchła śmiechem, tak samo jak ja.
- Aj, to było dobre. - Westchnąłem powstrzymując śmiech.
- Szkoda, że nie widziałeś swojej miny!
- Może wyjdźmy z wody, bo jeszcze nas grypa złapie.
- Hmm... Podsunąłeś mi pomysł. - Rzekła, po czym klepnęła mnie lekko w łopatkę. - Berek! - Krzyknęła. Zaczęliśmy biegać w kółko, w końcu udało mi się doścignąć Picallo. Biegnąc, potknąłem się o korzeń i wpadłem na nią. Nasze wzajemne ułożenie sprawiło, że pocałowaliśmy się - całkiem przypadkowo.
< Picallo? Co było dalej? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!