Chodziłem samotnie po terenach watahy, a wiatr czesał moją sierść. Moja grzywka niemal całkowicie przysłaniała moje smutne jak zawsze oblicze. Znów minąłem się z jakimś wilkiem, tym razem z jakąś zieloną waderą pochłoniętą myślą nad czymś. Miałem tylko jeden cel - znaleźć się gdzieś, gdzie będę samotny, pozostawiony sam sobie i odcięty od tego wilczego świata. Wreszcie dotarłem do mojego ulubionego miejsca - do Toxycznych Bagien. Czemu akurat to miejsce zasłużyło na miano mojego ulubionego? Otóż było tam niewiele wilków, ze względu na wiele niebezpieczeństw, czających się tam na każdym kroku.
Potknąłem się o korzeń i wpadłem na przechadzającą się wilczycę. Przekoziołkowaliśmy kilka metrów i zatrzymaliśmy się. Była pode mną.
- Przepraszam... - Powiedziałem cicho, a zarazem dość chłodno.
- Mógłbyś bardziej uważać. - Rzekła stanowczo.
- To, gdzie drzewo zapuszcza swoje korzenie nie zależy ode mnie. - Odparłem.
- Ale to gdzie stawiasz swoje łapy, już tak.
- I tu mnie masz... Westchnąłem.
- Jestem Mikasa. - Uśmiechnęła się.
- A ja Lonely. Odpowiedziałem, kłaniając się lekko głową.
Zupełnie zapomniałem, w jakiej pozycji się znajdujemy, ale szara wadera mi przypomniała.
- Mógłbyś ze mnie zejść? - Spytała.
Zaczerwieniłem się lekko i odsunąłem się na bok. Wadera stanęła na równe łapy.
< Mikasa? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!