Ostatnimi czasy, dużo myślałam nad pewnym basiorem. Nazwałam go, że jest " pospolity ". Cały czas go denerwowałam. Wiem, że potrafię być wredną zołzą, ale mam też lepszą stronę.
Postanowiłam go przeprosić. Wiedziałam, że może nic nie wskóram, ale zawsze trzeba spróbować. Rodzice mnie tak wychowali i zawsze mi to powtarzali.
W jaskini nie zastałam go, ale postanowiłam poczekać. Zawsze jest większe prawdopodobieństwo, że tu się na niego natchnę. Nie miało sensu bieganie po całej watasze.
Usiadłam na zimnym podłożu. Na dworze było ciepło. Panował środek upalnego lata. Odetchnęłam gorącym powietrzem. Zamknęłam oczy.
Bardzo zaskoczyło mnie, kiedy Darkness mnie uderzył. Poczułam, wtedy wielki ból. Przez kilka dni wymiotowałam krwią. Już raz uznałam urazu brzucha i wiedziałam, że to szybko minie.
- Co tu robisz? - usłyszałam szorstki głos. Otworzyłam oczy i poderwałam się do góry. Przede mną stał czarny basior. Gdyby jego wzrok mógł zabijać, padłabym na miejscu. Nie odpowiedziałam.
- Co tu robisz? - powtórzył głośniej. Schyliłam łeb. Czułam wstyd.
- Chciałam cię przeprosić, za moje zachowanie. - powiedziałam cicho. Basior uśmiechnął się gorzko. Wybuchł gromkim śmiechem. Nie spodziewałam się takiej reakcji.
< Darkness? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!