Upadł na ziemię z hukiem.
Podbiegłam do niego. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Wezwać pomoc, a może uciec? Oczy Darknessa zaszły mgłą. Otworzyłam pysk, ale nie wydobył się z niego żaden krzyk, tylko głuchy jęk.
- Darkness... - powiedziałam cicho. Przez chwilę myślałam, że wilk umarł. Klatka piersiowa wciąż się unosiła i opadała. Żył. Podeszłam bliżej.
- Darkness... - mruknęłam. Dotknęłam jego łba łapą. Jęknął. Z ledwością otworzył oczy... Te oczy! Mogłam w nich utonąć, czemu wcześniej tego nie zauważyłam. Były niesamowite. Przyprawiły mnie o szybsze bicie serca.
- Co się stało? - zapytał nieswoim głosem. Patrzył w oszołomieniu na mnie. - Zrobiłem ci coś? - szepnął. Pokręciłam łbem. Basior był przerażony. Automatycznie objęłam go łapą. Złagodziłam spojrzenie w jego oczy, chciałam go jakoś uspokoić. Przynajmniej taki był mój zamiar.
- Nie... Przez chwilę nie dawałeś znaku życia... - powiedziałam cicho, czując wielką gulę w gardle. Z tych emocji samotna łza spłynęła mi po pysku. Darkness uśmiechnął się lekko.
- Dlaczego płaczesz? Chyba nie przeze mnie? - zachichotał. Dałam mu kustykańca w bok. Podparł się o mój bark. Nie powiem - trochę ważył. Już po chwili stał na czterech łapach. Emitowało od niego niezwykłe ciepło. Sama była wilkiem z żywiołem ognia, ale to... To było ciepło, które tylko czułam innym wilku.
- A tak w ogóle, to co ci się stało? - zapytałam. Zdałam sobie sprawę, że zapytałam o to w nie najlepszej chwili. Przygryzłam wargę dolną wargę.
< Darkness? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!