Obudziłem się w środku nocy z niemym krzykiem. Śniła mi się najpierw ShadowWind, a potem Tear - moje partnerki, z których jedna zmarła, natomiast druga zostawiła dla bardziej atrakcyjnego basiora.
Obecnie nie mam najmniejszych szans na znalezienie miłości, mogę jedynie pomagać innym z tym problemem, gdyż wizje powoli we mnie odżywają. Z całą pewnością, umrę w samotności, mając wizję o miłości innych, sam jej nie doświadczając. Ach! Wiem, że nie mogę zakochać się w kimś młodszym od moich dzieci, bo to byłoby jakieś takie... Po prostu tego nie chcę i już, nie interesują mnie też młode wadery. Szukam kogoś w swoim wieku. Dla młodych są młodzi, dla starszych starsi, szczególnie, jeżeli ma się dzieci.
W moich jakże skomplikowanych wywodach, przeszkodził mi ten piękny głos, dochodząc z niedaleka. Nie był to jednak głos nikogo, kogo znam osobiście. Poszedłem za głosem, który doprowadził mnie do niebieskiej wadery, siedzącej nad brzegiem rzeki. Ostrożnie się zbliżyłem i wreszcie, kiedy zauważyła moją obecność, zagadnąłem:
- Masz przepiękny głos. Mam na imię Greyback, a ty z całą pewnością jesteś The Last Song Of Death, oschła i bez uczuć na zewnątrz, ale w środku wilczyca niczym anioł z magicznym głosem i wielkim talentem. Mam rację?
< The Last Song Of Death? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!