Właśnie ćwiczyłem chodzenie po pniu na dwóch łapach. Wiem... Miałem szalone pomysły, ale za to nigdy się nie nudziłem. Ostatnio do watahy doszło sporo nowych wilków. Zresztą co się dziwić, to lato...
Moje rozmyślania przerwało pewna postać. Siedziała na brzegu jeziora. Sierść była czarna i lśniła metalicznym połyskiem.
Postanowiłem do niej podejść, bo wyglądała na interesującą waderę.
- Hej. - powiedziałem, a biedna wilczyca podskoczyła do góry. Kiedy się odwróciła, zobaczyłem, że grzywka zasłania jej oczy.
- Cześć. - odpowiedziała niepewnie.
- Jesteś nowa, bo nigdy cię tu nie widziałem? - zapytałem. Wadera skinęła lekko głową, a jej piękna grzywka podskoczyła do góry. - To fajnie, ja też tu doszłem niedawno. A tak w ogóle to jestem, Cody. - powiedziałem.
- Kuro.
- Ładne imię. - powiedziałem. - A tak w ogóle to coś się stało, bo wyglądasz na smutną? - zapytałem ostrożnie. Nigdy nie lubiłem, kiedy ktoś był smutny. Miałem tendencję do pytania " Co się stało " i pocieszania.
< Kuro? Chcesz popisać? c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!