To działo się kilka dni temu, kiedy leżałem przed swą jaskinią i wygrzewałem się w promieniach słońca, które powoli przebijały się przez niewielki obłoczek, płynący po niebie. Miły blask otulał moje ciało, suszył mi sierść i ogrzewał skórę.
Nagle z tego błogiego, relaksującego stanu, zwanego odprężeniem, wyrwał mnie szelest w pobliskim krzewie. Po chwili zza niego, dojrzałem zarys wilczej sylwetki.
Po chwili dojrzałem już kolor sierści niewiasty, która mnie nawiedziła, a była nią moja ukochana matka, samica beta, wspaniała żona, matka i gospodyni domowa.
- Witaj. - Uśmiechnąłem się lekko, wstając z ziemi. - Co cię tu sprowadza?
- Chciałam się zapytać, czy nie widziałeś Hunter. Obiecała mi dzisiaj wspólne polowanie, ale nie pokazała się w umówionym miejscu. Pomyślałam więc, że jest u ciebie... - Powiedziała, zaglądając do jaskini.
- Nie, nie ma jej tutaj. - Stwierdziłem. - Niedawno wstałem, już wtedy jej nie było. Zaniepokoiłaś mnie tą informacją, w związku z czym rozejrzę się uważnie po jaskini, może coś znajdę. Poczekasz? - Wadera rzuciła mi potakujące spojrzenie i przysiadła na zadzie. Ja natomiast krzątałem się coraz bardziej zaniepokojony po jaskini. Wreszcie otworzyłem szafę z dębowego drewna. Pułki były puste.
- I co? - Zapytała mnie Makka, kiedy wyszedłem z jaskini.
- Nie ma jej rzeczy. - Powiedziałem przybity. - Uciekła.
- Jak to? Dlaczego? - Spytała równie smutnym tonem. - Przecież macie obsesję na swoim punkcie! Jesteś dla niej genialną partią! Utrzymywaliście ze sobą dobry kontakt, co poszło więc nie tak?
- Może... - Zacząłem przez łzy. - ...zatęskniła za życiem wolnej wilczycy, która nie ma żadnych zobowiązań, robi co chce i kiedy chce? W końcu tydzień temu namawiała mnie do odejścia, ale wywnioskowałem, że lepiej zostać. Przecież mi przytaknęła!
Na to Makka już nie odpowiedziała...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!